Ale od początku, zawsze najfajniejsze jest wejście.
Stoimy z Mareczkiem przy jednym z głównych wejść i proponuję żebyśmy poszli na górę wpróbowali się wkitrać przez mura albo coś. Więc się kitramy, czujki co 20m. Przechodzimy koło kościoła i tam jest jakaś 2metrowa alejka piękna normalnie tak żeby tylko jumpnąć i się jest. Idziemy już prawie dotykamy tych pięknie uformowanych niebieskich bramek gdzy zza rogu wychodzi dwóch guardów.
Euterbe: ee sory, panowie wpuszczają tędy?
Guard1: noo w sumie nie.
Euterbe: a zie jest najbliższe wejście?
Guard1: noo tam. (pokazał na to skąd przyszliśmy)
Guard2: ale tam też jest jakieś. (pokazuje w drugą stronę)
Idziemy tam gdzie pokazał ten drugi.
Jest wejście, koło sceny zaraz stoi dziesięciu guarda i pilnują, żeby nikt się przez dwie bramki nie przedostał. Mareczek idzie pierwszy, przechodzi. Idę za nim i mnie zatrzymują.
Tępy: Pan rozsunie kurtke
Euterbe, rozsuwa kurtkę, jednak guard mu nie pozwolił dokończyć.
Tępy: Dziee! Dzie sie rozbierasz, wchodź.
Weszliśmy to grał Riverside właśnie.
Byliśmy na jednej piosence i bisie.
Najs mjuza, ostro progresywny rock i na koncercie jeszcze mi się nie podobało, wróciłęm do domu i possiewało troszkę.
60cio letnia wojalistka, jakiś inny stary dziad na gitarze i reszta taka w miarę, poza basistą bo wyglądał jak naczelny.
Zawsze jest tak, że to lewa część publiczności bawi się lepiej. Na tym koncercie prawa strona publiki stała z wyciągniętymi rękami i się majtała.
Lewa miałą ostre pogo. Była taka ekipa, którzy się znali i widać, że się znają. Jakiś taki w bezrękawniku, taki punk z irokezem wyglądającym na neonazi, koleś ze złamaną ręką, taki na poramańczowo i taka fajna dziewczyna, taka ojj... ^^
Ten nazi śpiewał przy każdej piosence i to było genialne, bo to jakiś stary szit, ale nie trzeba go znać.
Pogo, najs łan.
W pewnym momencie zostałem przepchnięty w stronę środkowych barierek ale nie pod same.
Stoję po to, żeby trochę odpocząć, a inni jak to na koncercie w pierwszym rzędzie koło pogo ludzie wpadają. Odpocząłem, już miałem iśc w pogo gdy czuje uderzenie w plecy i myśl że to ktoś znajomy. Odwracam głowę, pluje się do mnie jakaś stara baba.
Baba: Uważałbyś troche może co?
Euterbe, drze się: Jest pani na koncercie, to normalne że tu są ludzie, a jak coś nie pasi to tam jest spokojnie (pokazuje na prawą stronę) niech sobie pani tam pójdzie.
DziadBorowy (w sensie że jej monsz): Sam sobie kurwa idź na tamtą stronę
Euterbe, drze się: No to akurat, kurwa normalne jest
DziadBorowy: Pierdo.....
nie wiem co mówił dalej, w pogo polazłem.
Jest pogo stoimy nagle wychodzi koleś który wcześniej miał ponad 2metry zgięty w pół jakiś jego kolega:
Kolega: Co ci?
Zgięty: Chyba jaja mi urwało.
Kolega: Lol? jak to?
Zgięty: Jakiś karzeł mi z duńki przypiepszył.
Euterbe, klepiąc go po ramieniu: Nie płacz będzie dobrze
Był wśród nas taki Neo i jak ktoś na niego wpadał to on odpychał. W pewnym momencie ta ekipa z nazi wyczaiła go i zaczęli się 'targować' kto lepiej umie popchhnąć. Neo troche nie miał szans, bo tamtego pchało po dwóch, trzech.
Ale nie tylko Neo pchał ludzi gdy na niego wpadli. Był tez DziadBorowy, wielki palladyn, obrońca
naciskanych itede itepe, gdy ktoś na niego wpadł to wywalał go prawie, że w powietrze. Patrzyłęm się w tamtą stronę dość często, bo chciałem żeby ich gnoili, po za tym to co on robił nie było normalne. Raz wpadł na niego jakiś koleś, DziadBorowy złapał go za Tiszorta w okolicy ramienia i gdzieś z tyłu i rzucił nim jakby sam miał na niego usiąść i nakładać go pięściami.
Bez przesady.
Jednak nie wszyscy starsi ludzie którzy tam byli to brutale, kierujący się jakąś idiotyczną ideologią, której używali rycerze w średniowieczu. Stał tam taki pan ok. 50 może 55 i śmiał się z młodzieży :)
Na Manramie zdarzyła mi się rzecz, jak narazie najboleśniejsza (chociaż może nie, hit w szczene na kabanosie może był mocniejzy) , ale na pewno najdłużej odczuwam jej skutki.
Jestem w pogo, walnąłem głową w głowę tego kolesia w bezrękawniku i odchodze do przodu, by nie dostać riposty ani nie walnąć nikogo więcej, nie zauważyłem, że troszke bliżej sceny nazi z jakimś drugim rozkręcili młyna... Potężny hit w cioc z bara z prawej strony. Gdy zarwałem poczerniało mi w oczach szedłem w stronę sceny i prawo po omacku, trzymając się nosa. Raczej nie był złamany, ale na pewno tak się czułęm. Do dzisiaj boli mnie jak chce się podrapać w prawą dziurkę i trochę się jeszcze rusza chsząstka. Dam znać jak będzie normalnie :D
Był koleś ze złamaną ręką, na szczęście to nie od niego dostałem, bo z gipsu by bardziej bolało, normalnie pogował jakby nigdy nic.
Wiadomo, że koncert to również pokaz dziwności, coś takiego, może.
Przychodzą tam różni ludzie w różnych ciuchach.
Niezapomniana jest 'pani' w niebieskiej, wręcz fioletowej takiej oślizgłej koszuli zielonym krawatem, czerwono-czarną kratowaną spudniczką, zółto-czarnymi podkolanówkami i pomarańczowymi glanami, wszystko to zwieńczyła googlami przeciwsłonecznymi typu mucha na nosie.
Albo dziewczyna tańcząca obok Mareczka, zachowywała się tak jakby była na jakiejś dyskotece.
W sumie to wokalistka Manramu nie była lepsza, dziwna baba jak nie wiem. Myśli że jest jakaś fajna i tak się zachowuje, brak mi słów.
Między występami jest trochę przerwy. Wiadomo, tam też dzieją się różne rzeczy.
Rozmowy z ludźmi których w ogóle się nie zna. Udzielanie wywiadów dla RadiaKampus, taaa to była działka naziego.
Stał naprawdę daleko od pani redaktor, wyczaił kamerę i drze się.
"Miejsce, miejsce idę udzielić wywiadu!"
Wraca.
Staje między nami.
"Jestem sławny!"
Był też kolesie, którzy przygotowuwyją sprzęt.
Wychodzi na scenę taki gruby na swetrze na Konona. Taka cisza, stoi patrzy się na nas.
Nie wytrzymałem.
Euterbe, na cały głos, skanduje: Pokaż cycki!
Ludzie, którzy byli koło mnie kręcili rotfl'a.
Był też taki, który rozstawia wodę dla wszystkich z zespołu.
Zaczęliśmy się drzeć do niego, żeby nam jedną rzucił, bo nam się pić chce.
Złapałem, łiii!
Piję, daje Mareczkowi. Nazi prosi o wodę, pije. Polewa sobie włosy. Oddaje mi wodę.
Euterbe, po którkim wymownym spojrzeniu na butelkę: Chce ktoś pić
Głupie pytanie ^^
Tak na prawdę przyszło się tylko po to. Tak wielkiego pogo jak tutaj nie widziałem jeszcze na rzadnym koncercie, praktycznie cała lewa strona pogowała.
Na COMiE odchodziły też najdłuższe fale w jakich byłem.
Poszedłęm 1szy.
Cofnąłem się spod samej sceny do tyłu, jak na moje oko ze 20m od sceny byłem. Poprosiłem jednego, żeby mnie wrzucił.
Początek?
Nie zaciekawy, odwrócili mnie plecami do góry, od razu poczułem się jak Zgięty, w sensie, tak jakby mi, ekhm, urwało, szybko mnie odwrócili na normalnie. I płynąłem sobie spokojnie aż do samej barierki na plecach. Ci pod samą sceną rzucili mnie jeszcze na Guarda co odbiera, po złapaniu mnie cofnął się tak z 2 metry do tyłu.
Wychodziłem zgięty, i spotkałem kogo? Zgiętego.
Zgięty: Co jest?
Euterbe: To co Tobie, tyle że ja na fali byłem i mnie ci z dołu zachaczyli, bo się odwróciłem.
Zgięty: Czas wracać
No i wróciliśmy.
Znaleźliśmy Mareczka i postanowiliśmy go rzucić. Znaczy postanowiliśmy go wziąć na falę ale się nie udało przeleciał po ludziach jakieś 1,5 metra i zleciał na ziemie.
"Widok tych zaskoczonych ludzi, że ktoś leci... i debile jeszcze za nogi łapią jak ja głową w dół lece"
Szybko Mareczek zgięty wyłonił się z tłumu i pluł się że upadł, my na to, że widzięliśmy.
Jakiś czas później poszliśmy znowu na falę.
Tym razem w miejsce tam gdzie wcześniej startowałem. Jacyś kolesie wrzucali na fale wszysktich po kolei. Jak ich poprosiłem żeby jeszcze mnie, troche niechętnie ale zrobili to.
Idę normalnie, spokojnie w stronę sceny i widzę przed sobą lukę, wpadam w nią. Za mną szedł Mareczek i przejechał mi po barach, wypełniłem lukę w którą i on by wpadł, hihi. Spadłem w najbradziej hardcorowe pogo, ale co tam poguję do końca piosenki. Na początku drugiej proszę nazi i kogoś tam jeszcze, żeby mnie wrzucili. Odwrócony zostałem głową do sceny i widzę że po prawej stronie jakaś dziweczyna na fali, szybko znalazła się na mnie i tak jechaliśmy we dwoje do samej sceny.
Jakiś guard mnie trzymał i ciągnął gdy miałęm nogi na barierce a tej dziewczyny jeszcze ze mnie nie zdjęli, w konsekwencji mam zdartą skórę z kostki i mnie boli jak się w nią stukam.
Koncert?
Każdy jest inny, każdy niezapomniany, chyba że jakiś beznadziejny ale taki średnio, bo beznadziejnego na maksa też sie pamięta.
Ten był jak narazie najlepszy z tych pod chmurką pod względem pogo i tego co się działo. Trochę gorzej wyszło z towarzystwem, ale i tak się gubią w pogo.
Pidżama, to dopiero rok, a wydaje się, że tak dawno. :)
Wszystko to skończyło się o 0 00.
Miliard osób ruszyło na starówkę. Te ulice wąziutkie były wypełnione nami po pbrzegi, po prostu rzeka, świetnie to wyglądało.