Właśnie zacząłem zastanawiać się, czy to przypadkiem nie jest trochę hamskie takie jeżdżenie po tychtamtych, ale piepsze..
bo z jednej strony, ktoś właśnie pomyśli, że jestem cipa, bo niby nie mają szans się bronić i takie coś, do tego zacznie sie pluć, że jak jestem taki kozak to powinienem powiedzieć im to w twarz. A! i tu wychodzi takie coś, oni dobrze wiedzą o tym co o nich myślę, bo nie raz im to wszystko wypowiadałem.
z drugiej, ja wiem, mało realnej, strony, jak ktoś to czyta to zacznie żyć..
Przykład (kolejny), że nie myślą?
3 kwietnia pani od matmy, pod koniec lekcji mówi: 'Szóstego marca...'
Nawet nie skończyła, po czym z klasy dobiegły głosy:
-tylko nie 6 marca, proszę panii
-niieee, my tyle mamy teraz kartkówek, klasówek
-no nieee, znowu?
po czym na moje 'mamy kwiecień'
...cisza...
'a pani powiedziała 6 marca'
...cisza...
'to już było'
i nieśmiały głos gdzieś z sali 'aaa to już było'
ZONK <- nie wiem jak inaczej to nazwać
- - - - - - - -
czas na najważniejsze które dzisiaj odkryłem.
Otóż, jest dziś 7 kwietnia.
Juwenalia w tym roku, stały pod wielkim znakiem zapytania, kryzys sprawił, że sponsorzy jak i miasto nie bardzo chciały wyłożyć pienionszków na tak zajebistą rzecz.
Jednak parę dni temu wyczytałem, że jednak Warszawa wyłoży się z jednego miliona złociszów, a sponsorzy jacyś się znaleźli.
Jednak jeszcze nie wiadomo, jak będzie wyglądała ramówka juwe'09
wiem, bo dziś WIDZIAŁEM plakat w CENTRUM, jaki to ja światowy, chodzę po centrumie, e?, gigantyczny, czerwony z białym napisem:
'KULT
trochę mniejszymi
Strachy na Lachy
i takimi jak to wyżej
Farben Lehre'
wyżej koło 'KULTU' było 'dziedziniec duży UW'
i gdzieś na tej czerwieni, również białą czcionką '9 Maja'
tak więc, widzimy się o 15 30 na UW :)
TAK!
TAK!
TAK!
1szy termin koncertu na juwe, czas na karnawał.. juwe to dla kogoś dla kogo muzyka jest sposobem na życie to samo, co kurde nie wiem, jakieś wielkanoce albo boże narodzenie dla chrześcijana.
czas na najbardziej zajebisty miesiąc tego roku.. za miesiąc :s
Juwenalia, ktoś kiedyś powiedział, że znaleźć sobie okazję do napicia się to nie trudno, jednak zrobić z niej ogólnopolskie święto to już sztuka.
wtorek, 7 kwietnia 2009
piątek, 3 kwietnia 2009
Przegląd
jestem w liceumie.
będąc w gimnazjumie, nie przeklinałem.
jestem w liceumie.
i mnie to cholerstwo zdemoralizowało...
W tym tygodniu zaczęła się wiosna. Wszyscy takie, 'ei men! jest wiosna! zaraz będzie można założyć trampy i krótkie spodenki', 'ja pie*dole, ale skwar, ale i tak jest zajebiście!', 'WJOOOOOSNAAAA!'.
Co z tego? Że ludzie nie narzekają, że kuewa jak zimno! Ale i tak za miesiąc, półtora, będzie kuewa jak gorąco, mogłaby być zima, o czym już pisałem. Na dodatek za miesiąc czy półtora będą mówić to samo co powiem ja teraz:
WIOSNO, WYPIERDALAJ!
LATO, WYPIERDALAJ!
JESIENI, WYPIERDALAJ!
Zimo, napierrrdalaj kochana, napierdalaj :*
Czemu tak? Czemu, przecież zaraz będę chodził w krótkich portkach, trampach itd. ?
Powód jest jeden, albo nie, więcej:
-Nienawidzę ludzi, dzieci szczególnie, a przecież jest ciepło, to gnomy wychodzą ze swoich nor, latają wszędzie, drą japę jest głośno i pełno ich. Czemu mi przeszkadzają? Otóż gdy idziesz sobie ulicą i taki gówniarz wbije sie na kolano, padnie przed tobą na ziemie, zacznie drzeć japę tuż przed tobą, zza rogu wyjdzie tatuś, ABS który uważa, że włosy dłuższe niż 2cm to przesada, chce ci zrobić to samo co ty jego synowi, plus przywalić bo nie reprezentujesz jego subkultury, ew. nie jesteś z 'dzielni', albo co gorsza, matka, która zaczyna pluć się do czemu pobiłeś jej dzieciaka, a jak powiesz, że się nabił sam na kolano, to robi plujnie, że jesteś duży i czas najwyższy uważać, co z tego, że dzieciak leży na ziemi, drze ryja, bo 'go boli' mimo, że nic mu nie jest, plujnia musi być!, potem mamusia interesuje się dzieckiem i plujnia, że się pobrudził, a dzieciak znowu w płacz.
-Wkurza mnie gościówa która idąc z wózkiem ulicą, ciepło jest to wyjdę sobie z dzieciakiem na spacer, przypiepszyła mi nim w nogi, bo szedłem zgodnie z przepisami. Od razu do mnie z japą, że co ja robię? Że ona jest z wózkiem i jej się ustępuje i w ogóle drze się i zajmuje czas. Po czym, po spokojnym pytaniu 'czy pani chce zabić swoje dziecko?' i wytłumaczeniu o co chodzi oraz paru zasad ruchu drogowego przeprasza, przechodzi na dobrą stronę i idzie dalej. Na cholerę mi jej przepraszam, skoro czasu jaki mi zabrała nikt mi nie odda, kuewa.
Jesteśmy przy dzieciarni, to czas wspomnieć o czymś co dawno 'obiecałem'. Mianowicie, chodzi o notkę 'Elektryczna pobudka' gdzie pisałem coś takiego:
"Teraz Majka będzie miała siostrę, ma termin na listopad.."
No więc, rzeczywiście jest. Zwie się ona Oliwia. Ma już jakieś 6 miechów (szybko liczone na palcach). Dzieciak główny temat rozmów u dziadków, że Marna to to, Marna to tamto i, że się przekręcać potrafi z pleców na brzuch! No zajebiście, mój kot też, nikt mu nigdy brawa nie bił z tego powodu. Na przemian oczywiście jest temat Majki, że ona to taka duża, że śpiewać potrafi, że cośtam, a że rzeczywiście strasznie mnie to obchodzi, ale słuchać trzeba, bo dziadka nie wyłączysz. Ostatnio pani eM dostała rower na 3cie! urodziny, od razu problem, że trzeba kupić jej kask. Z tego co pamiętam/słyszałem z opowieści, ja poradziłem sobie bez i nic mi kurde nie jest. Albo plujnia matki Majki, że jak Oliwka się urodzi to co ona z Majką zrobi i będzie trzeba posłać ją do przedszkola... Moja starsza skomentowała to jednym, krótkim zdaniem 'trzeba było o tym myśleć wcześniej'
To jest kurde, interesujące, ja jako dziecko wczesnego kapitalizmu poradziłem sobie bez kasku jeśli chodzi o rower (bo nie było), NIGDY nie miałem ciastoliny, ZAWSZE bawiłem się plasteliną i żyje, bo jej nie jadłem, potrafiłem zostać w pokoju/pobawić się sam. Ale nie one, i generalnie nie dzieci rozwiniętego juz kapitalizmu w Polsce. One muszą mieć kask, bo jak się rozwali no to masakra, rzeczywiście dużo sobie zrobi jak spadnie z tych 70cm, MUSZĄ się bawić ciastoliną, bo jakby dostały w łapę plastelinę, tak jak np. ja, to NA BANK by to zeżarły, potem by się zbełtały, oczywiście płacz i problem, starzy też ich zostawić nie mogą na moment w pokoju, bo przecież coś sobie zrobi, z drugiej strony, jak dzieciak nigdy nie został sam, to nie pozwoli by matka/ojciec wyszedł z tego pokoju. Obecnie ludzie hodują sobie takie niedołężne istotki, które kompletnie sobie nie poradzą w życiu. Co z tego, że po wyjściu z przedszkola będzie płynnie mówił 3 językami, będzie umiał pisać, liczyć i dobry start w pracy? Co z tego, skoro wszyscy ich wydupcą w tej pracy, bo nie będą wiedziały jak żyć, niczego się nie nauczą, dzieciństwo i dorastanie to czas w którym możemy robić błędy, jeśli naciśniemy tu, w taki sposób w tej zabawce.. o kuewa, popsuła się!
Ktoś powie, że jestem idiotą, bo 'dzieciństwo' przecież z tamtąd się nic nie pamięta. Jednak gdy starsza ci powiedziała, gdy miałeś 3 miesiące że pająki (i pokzała ci pająka) są be! to pamiętasz do dziś. W przyszłości taki dzieciak będzie siedział na kompie Strat->Programy->Akcesoria->Wiersz polecenia
mówisz że co? co mam wpisać? format spacja Ce? i enter?...
Nie, praca to nie jest czas na robienie, tfu!, uczenie się na błędach.
Dobra, dać spokój dzieciom, przejdę to tego co mnie dziś najbardziej wkurzyło.
Moja klasa.
Mówiłem starszej od początku, że nie chce tu iść, mówiła, po integralu się zastanowisz, potem mówiła, że pochodź jeszcze z 2 tygodnie, a na pewno się zgracie, następnie, jak będzie ciepło to na pewno gdzieś wyjdą. To ja się pytam ile to jest 'ciepło'?
Dziś 20 stopni. <-- to jest ciepło!, serio :)
Akcja przebiegała tak:
Piątek, godzina 13 34 stoimy na Imielinie przed kinem (byliśmy)
Stolec ma szisze w bp, chcemy iść klasą na Kabaty (z tego powodu, że sporo osób mieszka z tej strony, a przecież nie wymagałbym od nich żeby jechali z nami do centruma, bo przecież wtedy trzeba będzie jeszcze wrócić tu, do tych kabat!) i po prostu posiedzieć na trawie wylooozować się. Ale nie, bo:
-jeden ma lekcje perkusji; tu bez komentarza
-drugi, dentysta; okej, umówiona wizyta, a ten wypad dość nieoczekiwanie
-trzeci, sory meni Idę na snoookera
-jedna mówi mi dokładnie coś takiego:
~Ja nie mogę. Poza tym jestem umówiona - (o 13? gdy wszyscy w szkole, 1szy blef!)
~A z kim może znam?
~Nie znasz
~Skąd wiesz?
~No z koleżanką - (2gi blef)
~Którą?
i koniec rozmowy
-druga, twierdzi że picie w parku/lesie/na polanie to żulerstwo i nie mamy mózgu (tak, ja jestem aspołeczny) i żebyśmy spierdalali
Inni nie potrafili podać konkretnego powodu
-trzecia, po rozmowie ze mną, że powinniśmy gdzieś wyjść, zgrać się <- to ja mówiłem powiedziała, że spoko teraz będzie ciepło i się na pewno uda; poszła sobie bez konkretnego powodu
Kurwa...
Są tak zajebiście dorośli, mają te swoje 16 lat, są w liceum, że nie potrafią iść na wystawę dla dzieci, bo przecież jak to? My dorośli na wystawę dla dzieci? Pierdole, czy tak dawno oni wracali do domu, siadali na dywanie, brali samochód/lalkę/kredkę i bawili się nią, że zapomnieli jak to się robi, i jak wtedy jest? Co to za uczucie, bawić się? Okej, rozumiem, są dorośli, to na wystawę dla dzieci nie idą. Dziś jednak nie szliśmy tam. Bali się czegoś? Gdyby rzeczywiście byli tacy zajebiści jak to sobie myślą, to wiedzieliby, że nikt ich do niczego nie będzie zmuszał, że to ich wybór i takie tam. Już kiedyś pisałem o tym, na Kronice 3d (w notce 'Vigilia, ostatnia...', na dole) że to jest śmieszne, gdy ludzie udają starszych niż są, powiem tak, ci teraz lepiej udają niż jakieś Jakowlewy, bo on potrafił, mimo, że miał zajebiście przerośnięte ego i w ogóle, na chwile, być dzieckiem. Tak im się śpieszy do dorosłości, tak? Porozmawiamy za 20 lat, gdy będą narzekać, że jej na nic nie mają czasu, tyle roboty, i że szkoda że kiedyś nie wykorzystali tego loooz'u jaki mieli, ja im odpowiem, że ja nie narzekam, gdy byłem młodszy wiedziałem co to loooz, teraz spokojnie mogę kroczyć w dorosłości, bo nie straciłem dzieciństwa na nią, pod czas gdy oni będą narzekać. Już teraz, często słychać od nich, że na nic nie mają czasu, Kruszyna (Klaudia Ż) chciałaby nawet wydłużyć dobę, bo brakuje.. Jeśli teraz tak jest, co powiedzą właśnie za te 20 lat. W ogóle to jest chore, chcą być jacyś zajebiście zorganizowani, mają te swoje kalendarze, gdzie wszystko wypisane. Ja w swoim życiu miałem jeden kalendarz przez tydzień, i stwierdziłem, że jest to nie potrzebne. Dla mnie zegarek istnieje, ale na cudzym ręku, kiedyś miałem, ale nigdy go nie nosiłem, jestem wolny od czasu. Słyszałem dzisiaj, że 'Ludzie mają czas, a Babilon zegarki'. Zawsze ze wszystkim zdążam, nie potrzebuję mieć kalendarza, by mieć zapisane tę parę dat klasówek, ale nie oni muszą, przecież to takie dorosłe.. patrz jaki jestem dorosły, zorganizowany
Zapytam się niektórych z nich, czy potrafią się wylooozować? albo czy wiedzą co to jest loooz. Niektórzy, po dzwonku o 14 35 chcieliby się teleportować do domu (Milena mi to potwierdziła), nie mają nawet czasu, żeby poczekać przed szkołą na wszystkich. Bo? przecież mają pociąg.. i huj z nim. za 40 minut jest następny, a teraz jest na dodatek ciepło, więc robić będzie co. Jak nie znasz Warszawy, poznaj, jak nie chcesz, to kurwa zrób lekcje/poczytaj coś, a nie wku.. innych, że się spieszysz i trzeba za tobą biegać. Jak dla mnie to jest chore.
Ale mam świadomość że tak żyje większość ludzi, trochę mnie to przeraża, ale jestem piepszonym samolubem, nie bardzo mnie obchodzą inni, chyba, że obcuję z nimi na co dzień, niestety z nimi obcuję.
Groszka powiedziała mi, że na początku roku byłem inny, sam to czułem, bo próbowali mnie zmienić, ale się nie dałem, nie będę żył jak oni bo oni za mnie nie umrą.
Do tego, ich zajebista ocena ludzi..
Przez wielu nazywanym debilem/idiotą/głupkiem powiedziane mi to po (teraz) 6 miesiącach, jednak wcześniej też to było. hm, komu by zadać to pytanie? KasiaHy! Ile potrzebowałaś czasu żeby mnie poznać? albo może Ada? Piterek? Na prawdę nikt?
To teraz takie pytanie, do Was:
Czy Ty, potrafisz się wy'loooz'ować?
btw: ja na prawdę teraz jestem optymistą
będąc w gimnazjumie, nie przeklinałem.
jestem w liceumie.
i mnie to cholerstwo zdemoralizowało...
W tym tygodniu zaczęła się wiosna. Wszyscy takie, 'ei men! jest wiosna! zaraz będzie można założyć trampy i krótkie spodenki', 'ja pie*dole, ale skwar, ale i tak jest zajebiście!', 'WJOOOOOSNAAAA!'.
Co z tego? Że ludzie nie narzekają, że kuewa jak zimno! Ale i tak za miesiąc, półtora, będzie kuewa jak gorąco, mogłaby być zima, o czym już pisałem. Na dodatek za miesiąc czy półtora będą mówić to samo co powiem ja teraz:
WIOSNO, WYPIERDALAJ!
LATO, WYPIERDALAJ!
JESIENI, WYPIERDALAJ!
Zimo, napierrrdalaj kochana, napierdalaj :*
Czemu tak? Czemu, przecież zaraz będę chodził w krótkich portkach, trampach itd. ?
Powód jest jeden, albo nie, więcej:
-Nienawidzę ludzi, dzieci szczególnie, a przecież jest ciepło, to gnomy wychodzą ze swoich nor, latają wszędzie, drą japę jest głośno i pełno ich. Czemu mi przeszkadzają? Otóż gdy idziesz sobie ulicą i taki gówniarz wbije sie na kolano, padnie przed tobą na ziemie, zacznie drzeć japę tuż przed tobą, zza rogu wyjdzie tatuś, ABS który uważa, że włosy dłuższe niż 2cm to przesada, chce ci zrobić to samo co ty jego synowi, plus przywalić bo nie reprezentujesz jego subkultury, ew. nie jesteś z 'dzielni', albo co gorsza, matka, która zaczyna pluć się do czemu pobiłeś jej dzieciaka, a jak powiesz, że się nabił sam na kolano, to robi plujnie, że jesteś duży i czas najwyższy uważać, co z tego, że dzieciak leży na ziemi, drze ryja, bo 'go boli' mimo, że nic mu nie jest, plujnia musi być!, potem mamusia interesuje się dzieckiem i plujnia, że się pobrudził, a dzieciak znowu w płacz.
-Wkurza mnie gościówa która idąc z wózkiem ulicą, ciepło jest to wyjdę sobie z dzieciakiem na spacer, przypiepszyła mi nim w nogi, bo szedłem zgodnie z przepisami. Od razu do mnie z japą, że co ja robię? Że ona jest z wózkiem i jej się ustępuje i w ogóle drze się i zajmuje czas. Po czym, po spokojnym pytaniu 'czy pani chce zabić swoje dziecko?' i wytłumaczeniu o co chodzi oraz paru zasad ruchu drogowego przeprasza, przechodzi na dobrą stronę i idzie dalej. Na cholerę mi jej przepraszam, skoro czasu jaki mi zabrała nikt mi nie odda, kuewa.
Jesteśmy przy dzieciarni, to czas wspomnieć o czymś co dawno 'obiecałem'. Mianowicie, chodzi o notkę 'Elektryczna pobudka' gdzie pisałem coś takiego:
"Teraz Majka będzie miała siostrę, ma termin na listopad.."
No więc, rzeczywiście jest. Zwie się ona Oliwia. Ma już jakieś 6 miechów (szybko liczone na palcach). Dzieciak główny temat rozmów u dziadków, że Marna to to, Marna to tamto i, że się przekręcać potrafi z pleców na brzuch! No zajebiście, mój kot też, nikt mu nigdy brawa nie bił z tego powodu. Na przemian oczywiście jest temat Majki, że ona to taka duża, że śpiewać potrafi, że cośtam, a że rzeczywiście strasznie mnie to obchodzi, ale słuchać trzeba, bo dziadka nie wyłączysz. Ostatnio pani eM dostała rower na 3cie! urodziny, od razu problem, że trzeba kupić jej kask. Z tego co pamiętam/słyszałem z opowieści, ja poradziłem sobie bez i nic mi kurde nie jest. Albo plujnia matki Majki, że jak Oliwka się urodzi to co ona z Majką zrobi i będzie trzeba posłać ją do przedszkola... Moja starsza skomentowała to jednym, krótkim zdaniem 'trzeba było o tym myśleć wcześniej'
To jest kurde, interesujące, ja jako dziecko wczesnego kapitalizmu poradziłem sobie bez kasku jeśli chodzi o rower (bo nie było), NIGDY nie miałem ciastoliny, ZAWSZE bawiłem się plasteliną i żyje, bo jej nie jadłem, potrafiłem zostać w pokoju/pobawić się sam. Ale nie one, i generalnie nie dzieci rozwiniętego juz kapitalizmu w Polsce. One muszą mieć kask, bo jak się rozwali no to masakra, rzeczywiście dużo sobie zrobi jak spadnie z tych 70cm, MUSZĄ się bawić ciastoliną, bo jakby dostały w łapę plastelinę, tak jak np. ja, to NA BANK by to zeżarły, potem by się zbełtały, oczywiście płacz i problem, starzy też ich zostawić nie mogą na moment w pokoju, bo przecież coś sobie zrobi, z drugiej strony, jak dzieciak nigdy nie został sam, to nie pozwoli by matka/ojciec wyszedł z tego pokoju. Obecnie ludzie hodują sobie takie niedołężne istotki, które kompletnie sobie nie poradzą w życiu. Co z tego, że po wyjściu z przedszkola będzie płynnie mówił 3 językami, będzie umiał pisać, liczyć i dobry start w pracy? Co z tego, skoro wszyscy ich wydupcą w tej pracy, bo nie będą wiedziały jak żyć, niczego się nie nauczą, dzieciństwo i dorastanie to czas w którym możemy robić błędy, jeśli naciśniemy tu, w taki sposób w tej zabawce.. o kuewa, popsuła się!
Ktoś powie, że jestem idiotą, bo 'dzieciństwo' przecież z tamtąd się nic nie pamięta. Jednak gdy starsza ci powiedziała, gdy miałeś 3 miesiące że pająki (i pokzała ci pająka) są be! to pamiętasz do dziś. W przyszłości taki dzieciak będzie siedział na kompie Strat->Programy->Akcesoria->Wiersz polecenia
mówisz że co? co mam wpisać? format spacja Ce? i enter?...
Nie, praca to nie jest czas na robienie, tfu!, uczenie się na błędach.
Dobra, dać spokój dzieciom, przejdę to tego co mnie dziś najbardziej wkurzyło.
Moja klasa.
Mówiłem starszej od początku, że nie chce tu iść, mówiła, po integralu się zastanowisz, potem mówiła, że pochodź jeszcze z 2 tygodnie, a na pewno się zgracie, następnie, jak będzie ciepło to na pewno gdzieś wyjdą. To ja się pytam ile to jest 'ciepło'?
Dziś 20 stopni. <-- to jest ciepło!, serio :)
Akcja przebiegała tak:
Piątek, godzina 13 34 stoimy na Imielinie przed kinem (byliśmy)
Stolec ma szisze w bp, chcemy iść klasą na Kabaty (z tego powodu, że sporo osób mieszka z tej strony, a przecież nie wymagałbym od nich żeby jechali z nami do centruma, bo przecież wtedy trzeba będzie jeszcze wrócić tu, do tych kabat!) i po prostu posiedzieć na trawie wylooozować się. Ale nie, bo:
-jeden ma lekcje perkusji; tu bez komentarza
-drugi, dentysta; okej, umówiona wizyta, a ten wypad dość nieoczekiwanie
-trzeci, sory meni Idę na snoookera
-jedna mówi mi dokładnie coś takiego:
~Ja nie mogę. Poza tym jestem umówiona - (o 13? gdy wszyscy w szkole, 1szy blef!)
~A z kim może znam?
~Nie znasz
~Skąd wiesz?
~No z koleżanką - (2gi blef)
~Którą?
i koniec rozmowy
-druga, twierdzi że picie w parku/lesie/na polanie to żulerstwo i nie mamy mózgu (tak, ja jestem aspołeczny) i żebyśmy spierdalali
Inni nie potrafili podać konkretnego powodu
-trzecia, po rozmowie ze mną, że powinniśmy gdzieś wyjść, zgrać się <- to ja mówiłem powiedziała, że spoko teraz będzie ciepło i się na pewno uda; poszła sobie bez konkretnego powodu
Kurwa...
Są tak zajebiście dorośli, mają te swoje 16 lat, są w liceum, że nie potrafią iść na wystawę dla dzieci, bo przecież jak to? My dorośli na wystawę dla dzieci? Pierdole, czy tak dawno oni wracali do domu, siadali na dywanie, brali samochód/lalkę/kredkę i bawili się nią, że zapomnieli jak to się robi, i jak wtedy jest? Co to za uczucie, bawić się? Okej, rozumiem, są dorośli, to na wystawę dla dzieci nie idą. Dziś jednak nie szliśmy tam. Bali się czegoś? Gdyby rzeczywiście byli tacy zajebiści jak to sobie myślą, to wiedzieliby, że nikt ich do niczego nie będzie zmuszał, że to ich wybór i takie tam. Już kiedyś pisałem o tym, na Kronice 3d (w notce 'Vigilia, ostatnia...', na dole) że to jest śmieszne, gdy ludzie udają starszych niż są, powiem tak, ci teraz lepiej udają niż jakieś Jakowlewy, bo on potrafił, mimo, że miał zajebiście przerośnięte ego i w ogóle, na chwile, być dzieckiem. Tak im się śpieszy do dorosłości, tak? Porozmawiamy za 20 lat, gdy będą narzekać, że jej na nic nie mają czasu, tyle roboty, i że szkoda że kiedyś nie wykorzystali tego loooz'u jaki mieli, ja im odpowiem, że ja nie narzekam, gdy byłem młodszy wiedziałem co to loooz, teraz spokojnie mogę kroczyć w dorosłości, bo nie straciłem dzieciństwa na nią, pod czas gdy oni będą narzekać. Już teraz, często słychać od nich, że na nic nie mają czasu, Kruszyna (Klaudia Ż) chciałaby nawet wydłużyć dobę, bo brakuje.. Jeśli teraz tak jest, co powiedzą właśnie za te 20 lat. W ogóle to jest chore, chcą być jacyś zajebiście zorganizowani, mają te swoje kalendarze, gdzie wszystko wypisane. Ja w swoim życiu miałem jeden kalendarz przez tydzień, i stwierdziłem, że jest to nie potrzebne. Dla mnie zegarek istnieje, ale na cudzym ręku, kiedyś miałem, ale nigdy go nie nosiłem, jestem wolny od czasu. Słyszałem dzisiaj, że 'Ludzie mają czas, a Babilon zegarki'. Zawsze ze wszystkim zdążam, nie potrzebuję mieć kalendarza, by mieć zapisane tę parę dat klasówek, ale nie oni muszą, przecież to takie dorosłe.. patrz jaki jestem dorosły, zorganizowany
Zapytam się niektórych z nich, czy potrafią się wylooozować? albo czy wiedzą co to jest loooz. Niektórzy, po dzwonku o 14 35 chcieliby się teleportować do domu (Milena mi to potwierdziła), nie mają nawet czasu, żeby poczekać przed szkołą na wszystkich. Bo? przecież mają pociąg.. i huj z nim. za 40 minut jest następny, a teraz jest na dodatek ciepło, więc robić będzie co. Jak nie znasz Warszawy, poznaj, jak nie chcesz, to kurwa zrób lekcje/poczytaj coś, a nie wku.. innych, że się spieszysz i trzeba za tobą biegać. Jak dla mnie to jest chore.
Ale mam świadomość że tak żyje większość ludzi, trochę mnie to przeraża, ale jestem piepszonym samolubem, nie bardzo mnie obchodzą inni, chyba, że obcuję z nimi na co dzień, niestety z nimi obcuję.
Groszka powiedziała mi, że na początku roku byłem inny, sam to czułem, bo próbowali mnie zmienić, ale się nie dałem, nie będę żył jak oni bo oni za mnie nie umrą.
Do tego, ich zajebista ocena ludzi..
Przez wielu nazywanym debilem/idiotą/głupkiem powiedziane mi to po (teraz) 6 miesiącach, jednak wcześniej też to było. hm, komu by zadać to pytanie? KasiaHy! Ile potrzebowałaś czasu żeby mnie poznać? albo może Ada? Piterek? Na prawdę nikt?
To teraz takie pytanie, do Was:
Czy Ty, potrafisz się wy'loooz'ować?
btw: ja na prawdę teraz jestem optymistą
Subskrybuj:
Posty (Atom)