Nudzi mi się, strasznie, na prawdę...
Wpadłem jednak na pomysł i właśnie patrzę czy mi wyjdzie.
Mój największy przyjaciel postanowił mnie opuścić. Przeżyłem z nim prawie 15 lat, znałem go na wylot, on był częścią mojego istnienia, a teraz? Czuję jak powoli odchodzi, stoję tylko na brzegu morza i widzę, poprzez mgłę, jego plecy. Zostawia on moje komórki jedna po drugiej, im dalej wgryzam się w świat tym mniej czuje się z nim związany. A zorientowałem się o tym dopiero dzisiaj. Mój odwieczny pesymizm mnie powoli zostawia.
Gorszą rzeczą, jednak jest dźwięk zardzewiałych, starych i nie używanych od dawna zawiasów wielkich drzwi. Słyszę że się otwierają i rzeka od zawsze skrywana wypływa coraz bardziej. Oczywiście, drzwi nigdy nie było do końca szczelne, powoli woda się z nich sączyła ściekając spokojnie po dębowych żłobieniach, na kamienną posadzkę. Nie znam nikogo kto miałby klucze, co się jednak stało? Otworzyły się poprzez obojętność i za cholerę nie da się ich zamknąć. Jak narazie jedynym plusem jaki widzę (kurde widzę jakieś plusy!) jest to, że zawiasy,nie były używane. Woda więc powoli je odsuwa, a nie wywaliła ich prosto na ścianę. Co by było wtedy? A co będzie jeśli się otworzą do końca? Nie chcę, żeby ktoś wszedł do środka jak do siebie i stwierdził
'no ładnie tu, te freski są niezłe' A rzeczywiście są niezłe.
Zmiana jest zauważalna od razu. Szło się do środka przez stary, mokry, zimny korytarz. Niskie sklepienie, wąskie przejście, śliska połoga, nie sprawiały wrażenia bezpiecznych, bądź podnoszących na duchu. Co jakiś czas palła się pochodnia, więc panował tam półmrok. Wszędzie szaro i ciasno, długi prosty korytarz, daje wrażenie jakby nigdy nie miał się kończyć, wydaje się, że chodzi się tam w kółko. Jednak tak nie jest, on na prawdę jest prosty, trzeba tylko w to uwierzyć. I właśnie tam są te drzwi. Stary mokry dąb, jakieś żłobienia w nim, wydają się ciężkie, a rdza na metalowych okuciach i same okucia wcale nie dają wrażenia lekkości, wręcz przeciwnie.
-Masz klucz? Świetnie! Daj mi go i na trzy.
Szczęk zamka, w mordę! Kim jesteś, że go masz, w każdym razie gratuluje.
-I raz, i dwa, no to trzy.
Ruszyły się, pisk jest nie do zniesienia, a potęguje go akustyka tunelu, aaah, straszne.
Zaraz potem szum zimnej wody. Zmoczone ubrania, przeraźliwy chłód, czuję każdą kość.
Teraz problem jak opisać Wam to co jest w środku, jednak postaram się zrobić to jak najlepiej
Krok w przód.
Wchodzę do okrągłego pomieszczenia. Jest zupełnie inaczej niż mogłoby się zdawać, że będzie. Jest ciepło i dosyć sucho, jasno. Zieleń wręcz emanuje ze ścian. Na przeciwko drzwi ktoś siedzi. Dookoła jest zielono, drzewa, owoce, pełno kwiatów, owadów i innego zwierza. Jest spokojnie, w górze błękitne niebo i słońce. Dwa ptaki tańczą w przestworzach. Zielone oko z czarną źrenicą wpatruje się w takie samo oko. Powietrze leniwie opływało jego ciało. Brązowe pióra ostro kończące skrzydła, dziś, jakby bardziej chciały pokazać kontrast do otaczającego go świata i zaznaczyć sylwetkę ptaka. Ona na moment odwróciła głowę i zerwała kontakt, po to by zobaczyć czy nic im nie grozi. On zareagował od razu, wydarł z siebie przejmujący, żałosny pisk, widać i słychać było, że zależy mu na niej. Znów patrzyli sobie w oczy i czytali w sobie jak z ksiąg. Oboje otworzyli się na siebie, wetrowali najgłębsze zakamarki duszy. Dwa ptaki tańczą na błękitnym niebie. Liczy się tylko on i ona, nic innego nie ma sensu, czas nie płynie, tak, to jest wieczność.
Pośrodku tego wszystkiego jest kamień. Biały marmurowy kamień, nie jest zimny promienie słońca ogrzewają go, lśni, może raczej odbija blask osoby, która na nim siedzi. Drobna osoba, wyrazista twarz i coś co wyróżnia ja od innych. Białe skrzydła wyrastające gdzieś z kręgosłupa.
Na twarzy widać ból z całego życia, jednak teraz ta twarz jest spokojna, jest wolna. Tak jak i cała postać. Dopiero teraz, patrząc na nią siedzącą spokojnie, zorientowałem się, że wchodząc tu poczułem się wolny, teraz zdałem sobie sprawę, że jestem wolnym człowiekiem, wolnym w pełnym tego słowa znaczeniu.
Wiem, że zmiany są nieuniknione, jednak te, przerażają mnie. Chce zamknąć te drzwi, nie chce, żeby kiedykolwiek się otworzyły, a na pewno nigdy do końca, niech sączy się ta woda i tak będzie dobrze.
Ja, klucz mam, gdy będę chciał dam szanse komuś to je sobie otworzy, jednak nic nie powinno otwierać się samo przez się. Taki jogurt na przykład? W momencie gdy wychodzi sam z kubeczka, możemy podejrzewać że coś z nim jest nie tak jak być powinno.
Na koniec jeszcze szybki powrót do środka i to pierwszej notki.
Cytat który uwielbiam: 'Człowiek jest skazany na wolność'
Mała prośba. Napisz Ty mi, Ty czytelniku, co wyczytałeś z tego wszystkiego, rzeczy takie, czym są drzwi, korytarz, co przedstawia środek i co to jest. Takie pierdoły..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Co wyczytałam? Otóż mamy wielkie drzwi, które powolutku się otwierają - Ty się powoli otwierasz na ludzi, czy tak? Korytarz jest drogą do poznania Ciebie, trzeba sporo przejśc zanim ktoś naprawdę Cię pozna, ale freski są niezłe, ponoc warto, opis wnętrza tak twierdzi :>
masz ten swój komentarz, żeby nie było, żem gołosłowna!
nic nie zrozumiałam, bo jestem głupia i nie ma mnie kto napełniać mądrością, bo ze mną nie rozmawiasz
dzięki Karola, wiesz :|
Tęsknota za tym co z pozoru nieosiągalne, upiększony przez wyboraźnię obraz, wyidealizowany przez nasze marzenia... Przeszłość i ludzie, których wymazać się nie da, choćby byli plamą na nieskazitelnej bieli. Wszystko co za nami i to co wciąż się nie wydarzyło. Wiemy na co czekamy, wiemy co może nam przywrócić chęć do życia, ale wciąż nie wiemy czy zdążymy to odnaleźć. Jedno jest natomiast pewne, choć to co nadejdzie może przerażać, daje poczucie, że będzie lepsze. Bo w końcu, są momenty kiedy gorzej być po prostu nie może...
Prześlij komentarz