Jakiś czas temu, przypomniałem sobie o szkole. Przypomniałem sobie o tych, że ci oni istnieją. Puściłem więc myśli abstrakcyjne wokół nich i przypomniałem sobie, zobaczyłem.
Widziałem tą która śmieje się ze mnie i patrzy z politowaniem gdy wpadam na kolejny "świetny" pomysł.
Widziałem tą która ma najpiękniejsze z nich włosy.
Widziałem tą która czuje,
Widziałem tą którą traktuję jak młodszą siostrę.
Widziałem tego, jedynego dresa z którym potrafię rozmawiać.
Widziałem też kogoś pojebanego i innego z długimi włosami...
Jednak wśród nich nie ma tylko plusów. Obok stali ludzie którzy burzyli mi całe piękno myśli abstrakcyjnych m.in.
Ta której obecność tu zastanawia mnie,
czy
Ten który potrafi mnie wkurzyć nawet o tym nie wiedząc, bo nie wie jak bardzo mi przeszkadza.
Jednak stwierdziłem, że dobrze byłoby ich spotkać, nie wszystkich, ale..
Za tydzień tak się stanie. Ten rok jednak będzie się różnił od poprzedniego, między innymi tym, że osoba która weszła w moje życie w brudnych butach i rozwaliła mi mój pięknie wysprzątany pokój, będzie w miarę blisko. Bez mojej zgody zrobiła z dziecka nastolatka. Powinienem jej nienawidzić, ale to co o niej myślę jest tak blisko nienawiści jak nic innego. Co prawda, posprzątałem już trochę, ale nie jestem pewien. M.in. tego co myślę, eh, zobaczymy..
Parę dni później napisała do mnie Aśka że 'men, wypad'
A kilka dni wcześniej, OlkaFy że 'men, wbijaj do Aśki jest biba, ona nic nie wie, będzie zaje..'
W te dwa dni zebrała się nas garstka, ludzi z gimnazjuma, nie byli to Kovalowie, Mareczkowie czy Kokosze, które mam na codzień, tylko ci z którymi widzę się b.rzadko.
I potem też mi się coś przypomniało, to, jak genialnie było w gimnazjumie.
Od tego momentu nie chce wracać, ani spotykać się z tymi pierwszymi...
Jednak całe to wszystko zajęło mi krótką chwilę. Teraz coraz częściej zastanawiam się czemu ludzie, ogółem ludzie, są tak beznadziejni.
Coraz bardziej próżni, coraz bardziej błahe i coraz płytsze rzeczy są dla 'nas' ważniejsze. Większość z 'nas' patrzy tylko i wyłącznie na tapetę. 'Nikt' nie przyjmuje słów krytyki, 'każdy' myśli, że wie, w czym dobrze wygląda, niestety. Zbyt często zdarza się, że wysoka samoocena nie pozwala przedrzeć się glosom milionów krzyków, które mówią jedno 'spójrz, kurwa, w lustro'.
Solar, panterka, wysokie szpile, full make-up to ma mówić 'hej bejbe, wyglądam seksi, bjesz mnie!'
Niestety, wygląda jak prostytutka, która pomalowała się pomarańczową farbą.
Ale ludzie na to idą.
Nie mamy szacunku dla samych siebie.. przykład?
Coraz częściej sprawy przyziemne, te głęboko zakorzenione w nas, wychodzą na wierzch i 'pokaż cycki' załatwisz sobie wszystko.
kurwa.. na piedestał powinni być wzniesieni ci któzy tak nie myślą, a ich coraz mniej..
Ludzie są po prostu tępi zastanawiam się, jak można zrobić coś takiego, aaah, z resztą bez komentarza.
Pomyśleć sobie, że tacy ludzie będą kiedyś rodzicami..
Jedyną szansą dla mnie i moich młodych, jest to, że oni wszyscy, w końcu zrozumieją jak bardzo tępi są, jak bardzo zjebali.. Przeraża mnie perspektywa, że moje młode będą się wychowywały z młodymi rocznika '93.. chyba, że skończą na jednym z szesnastego roku życia. Jeśli jednak, nie nikt nie spojrzy na siebie... 'boże, jeśli istniejesz, choć w ciebie nie wierze, trzym w opiece młode moje, bo to dobre dzieciaki!'
Jeśli zastanowić się jakby wyglądała era jaskiniowa w czasach rozumnych homo sapiens wyglądałaby, chyba, jakoś tak. Powrót to pierwotu...
Nikt nie stawia pytań, więc nikt nie szuka odpowiedzi, dla wielu liczy się tylko to co odbija światło, bo przecież nie istnieje to czego nie widać.
środa, 26 sierpnia 2009
wtorek, 7 kwietnia 2009
Ad. 'Przegląd'
Właśnie zacząłem zastanawiać się, czy to przypadkiem nie jest trochę hamskie takie jeżdżenie po tychtamtych, ale piepsze..
bo z jednej strony, ktoś właśnie pomyśli, że jestem cipa, bo niby nie mają szans się bronić i takie coś, do tego zacznie sie pluć, że jak jestem taki kozak to powinienem powiedzieć im to w twarz. A! i tu wychodzi takie coś, oni dobrze wiedzą o tym co o nich myślę, bo nie raz im to wszystko wypowiadałem.
z drugiej, ja wiem, mało realnej, strony, jak ktoś to czyta to zacznie żyć..
Przykład (kolejny), że nie myślą?
3 kwietnia pani od matmy, pod koniec lekcji mówi: 'Szóstego marca...'
Nawet nie skończyła, po czym z klasy dobiegły głosy:
-tylko nie 6 marca, proszę panii
-niieee, my tyle mamy teraz kartkówek, klasówek
-no nieee, znowu?
po czym na moje 'mamy kwiecień'
...cisza...
'a pani powiedziała 6 marca'
...cisza...
'to już było'
i nieśmiały głos gdzieś z sali 'aaa to już było'
ZONK <- nie wiem jak inaczej to nazwać
- - - - - - - -
czas na najważniejsze które dzisiaj odkryłem.
Otóż, jest dziś 7 kwietnia.
Juwenalia w tym roku, stały pod wielkim znakiem zapytania, kryzys sprawił, że sponsorzy jak i miasto nie bardzo chciały wyłożyć pienionszków na tak zajebistą rzecz.
Jednak parę dni temu wyczytałem, że jednak Warszawa wyłoży się z jednego miliona złociszów, a sponsorzy jacyś się znaleźli.
Jednak jeszcze nie wiadomo, jak będzie wyglądała ramówka juwe'09
wiem, bo dziś WIDZIAŁEM plakat w CENTRUM, jaki to ja światowy, chodzę po centrumie, e?, gigantyczny, czerwony z białym napisem:
'KULT
trochę mniejszymi
Strachy na Lachy
i takimi jak to wyżej
Farben Lehre'
wyżej koło 'KULTU' było 'dziedziniec duży UW'
i gdzieś na tej czerwieni, również białą czcionką '9 Maja'
tak więc, widzimy się o 15 30 na UW :)
TAK!
TAK!
TAK!
1szy termin koncertu na juwe, czas na karnawał.. juwe to dla kogoś dla kogo muzyka jest sposobem na życie to samo, co kurde nie wiem, jakieś wielkanoce albo boże narodzenie dla chrześcijana.
czas na najbardziej zajebisty miesiąc tego roku.. za miesiąc :s
Juwenalia, ktoś kiedyś powiedział, że znaleźć sobie okazję do napicia się to nie trudno, jednak zrobić z niej ogólnopolskie święto to już sztuka.
bo z jednej strony, ktoś właśnie pomyśli, że jestem cipa, bo niby nie mają szans się bronić i takie coś, do tego zacznie sie pluć, że jak jestem taki kozak to powinienem powiedzieć im to w twarz. A! i tu wychodzi takie coś, oni dobrze wiedzą o tym co o nich myślę, bo nie raz im to wszystko wypowiadałem.
z drugiej, ja wiem, mało realnej, strony, jak ktoś to czyta to zacznie żyć..
Przykład (kolejny), że nie myślą?
3 kwietnia pani od matmy, pod koniec lekcji mówi: 'Szóstego marca...'
Nawet nie skończyła, po czym z klasy dobiegły głosy:
-tylko nie 6 marca, proszę panii
-niieee, my tyle mamy teraz kartkówek, klasówek
-no nieee, znowu?
po czym na moje 'mamy kwiecień'
...cisza...
'a pani powiedziała 6 marca'
...cisza...
'to już było'
i nieśmiały głos gdzieś z sali 'aaa to już było'
ZONK <- nie wiem jak inaczej to nazwać
- - - - - - - -
czas na najważniejsze które dzisiaj odkryłem.
Otóż, jest dziś 7 kwietnia.
Juwenalia w tym roku, stały pod wielkim znakiem zapytania, kryzys sprawił, że sponsorzy jak i miasto nie bardzo chciały wyłożyć pienionszków na tak zajebistą rzecz.
Jednak parę dni temu wyczytałem, że jednak Warszawa wyłoży się z jednego miliona złociszów, a sponsorzy jacyś się znaleźli.
Jednak jeszcze nie wiadomo, jak będzie wyglądała ramówka juwe'09
wiem, bo dziś WIDZIAŁEM plakat w CENTRUM, jaki to ja światowy, chodzę po centrumie, e?, gigantyczny, czerwony z białym napisem:
'KULT
trochę mniejszymi
Strachy na Lachy
i takimi jak to wyżej
Farben Lehre'
wyżej koło 'KULTU' było 'dziedziniec duży UW'
i gdzieś na tej czerwieni, również białą czcionką '9 Maja'
tak więc, widzimy się o 15 30 na UW :)
TAK!
TAK!
TAK!
1szy termin koncertu na juwe, czas na karnawał.. juwe to dla kogoś dla kogo muzyka jest sposobem na życie to samo, co kurde nie wiem, jakieś wielkanoce albo boże narodzenie dla chrześcijana.
czas na najbardziej zajebisty miesiąc tego roku.. za miesiąc :s
Juwenalia, ktoś kiedyś powiedział, że znaleźć sobie okazję do napicia się to nie trudno, jednak zrobić z niej ogólnopolskie święto to już sztuka.
piątek, 3 kwietnia 2009
Przegląd
jestem w liceumie.
będąc w gimnazjumie, nie przeklinałem.
jestem w liceumie.
i mnie to cholerstwo zdemoralizowało...
W tym tygodniu zaczęła się wiosna. Wszyscy takie, 'ei men! jest wiosna! zaraz będzie można założyć trampy i krótkie spodenki', 'ja pie*dole, ale skwar, ale i tak jest zajebiście!', 'WJOOOOOSNAAAA!'.
Co z tego? Że ludzie nie narzekają, że kuewa jak zimno! Ale i tak za miesiąc, półtora, będzie kuewa jak gorąco, mogłaby być zima, o czym już pisałem. Na dodatek za miesiąc czy półtora będą mówić to samo co powiem ja teraz:
WIOSNO, WYPIERDALAJ!
LATO, WYPIERDALAJ!
JESIENI, WYPIERDALAJ!
Zimo, napierrrdalaj kochana, napierdalaj :*
Czemu tak? Czemu, przecież zaraz będę chodził w krótkich portkach, trampach itd. ?
Powód jest jeden, albo nie, więcej:
-Nienawidzę ludzi, dzieci szczególnie, a przecież jest ciepło, to gnomy wychodzą ze swoich nor, latają wszędzie, drą japę jest głośno i pełno ich. Czemu mi przeszkadzają? Otóż gdy idziesz sobie ulicą i taki gówniarz wbije sie na kolano, padnie przed tobą na ziemie, zacznie drzeć japę tuż przed tobą, zza rogu wyjdzie tatuś, ABS który uważa, że włosy dłuższe niż 2cm to przesada, chce ci zrobić to samo co ty jego synowi, plus przywalić bo nie reprezentujesz jego subkultury, ew. nie jesteś z 'dzielni', albo co gorsza, matka, która zaczyna pluć się do czemu pobiłeś jej dzieciaka, a jak powiesz, że się nabił sam na kolano, to robi plujnie, że jesteś duży i czas najwyższy uważać, co z tego, że dzieciak leży na ziemi, drze ryja, bo 'go boli' mimo, że nic mu nie jest, plujnia musi być!, potem mamusia interesuje się dzieckiem i plujnia, że się pobrudził, a dzieciak znowu w płacz.
-Wkurza mnie gościówa która idąc z wózkiem ulicą, ciepło jest to wyjdę sobie z dzieciakiem na spacer, przypiepszyła mi nim w nogi, bo szedłem zgodnie z przepisami. Od razu do mnie z japą, że co ja robię? Że ona jest z wózkiem i jej się ustępuje i w ogóle drze się i zajmuje czas. Po czym, po spokojnym pytaniu 'czy pani chce zabić swoje dziecko?' i wytłumaczeniu o co chodzi oraz paru zasad ruchu drogowego przeprasza, przechodzi na dobrą stronę i idzie dalej. Na cholerę mi jej przepraszam, skoro czasu jaki mi zabrała nikt mi nie odda, kuewa.
Jesteśmy przy dzieciarni, to czas wspomnieć o czymś co dawno 'obiecałem'. Mianowicie, chodzi o notkę 'Elektryczna pobudka' gdzie pisałem coś takiego:
"Teraz Majka będzie miała siostrę, ma termin na listopad.."
No więc, rzeczywiście jest. Zwie się ona Oliwia. Ma już jakieś 6 miechów (szybko liczone na palcach). Dzieciak główny temat rozmów u dziadków, że Marna to to, Marna to tamto i, że się przekręcać potrafi z pleców na brzuch! No zajebiście, mój kot też, nikt mu nigdy brawa nie bił z tego powodu. Na przemian oczywiście jest temat Majki, że ona to taka duża, że śpiewać potrafi, że cośtam, a że rzeczywiście strasznie mnie to obchodzi, ale słuchać trzeba, bo dziadka nie wyłączysz. Ostatnio pani eM dostała rower na 3cie! urodziny, od razu problem, że trzeba kupić jej kask. Z tego co pamiętam/słyszałem z opowieści, ja poradziłem sobie bez i nic mi kurde nie jest. Albo plujnia matki Majki, że jak Oliwka się urodzi to co ona z Majką zrobi i będzie trzeba posłać ją do przedszkola... Moja starsza skomentowała to jednym, krótkim zdaniem 'trzeba było o tym myśleć wcześniej'
To jest kurde, interesujące, ja jako dziecko wczesnego kapitalizmu poradziłem sobie bez kasku jeśli chodzi o rower (bo nie było), NIGDY nie miałem ciastoliny, ZAWSZE bawiłem się plasteliną i żyje, bo jej nie jadłem, potrafiłem zostać w pokoju/pobawić się sam. Ale nie one, i generalnie nie dzieci rozwiniętego juz kapitalizmu w Polsce. One muszą mieć kask, bo jak się rozwali no to masakra, rzeczywiście dużo sobie zrobi jak spadnie z tych 70cm, MUSZĄ się bawić ciastoliną, bo jakby dostały w łapę plastelinę, tak jak np. ja, to NA BANK by to zeżarły, potem by się zbełtały, oczywiście płacz i problem, starzy też ich zostawić nie mogą na moment w pokoju, bo przecież coś sobie zrobi, z drugiej strony, jak dzieciak nigdy nie został sam, to nie pozwoli by matka/ojciec wyszedł z tego pokoju. Obecnie ludzie hodują sobie takie niedołężne istotki, które kompletnie sobie nie poradzą w życiu. Co z tego, że po wyjściu z przedszkola będzie płynnie mówił 3 językami, będzie umiał pisać, liczyć i dobry start w pracy? Co z tego, skoro wszyscy ich wydupcą w tej pracy, bo nie będą wiedziały jak żyć, niczego się nie nauczą, dzieciństwo i dorastanie to czas w którym możemy robić błędy, jeśli naciśniemy tu, w taki sposób w tej zabawce.. o kuewa, popsuła się!
Ktoś powie, że jestem idiotą, bo 'dzieciństwo' przecież z tamtąd się nic nie pamięta. Jednak gdy starsza ci powiedziała, gdy miałeś 3 miesiące że pająki (i pokzała ci pająka) są be! to pamiętasz do dziś. W przyszłości taki dzieciak będzie siedział na kompie Strat->Programy->Akcesoria->Wiersz polecenia
mówisz że co? co mam wpisać? format spacja Ce? i enter?...
Nie, praca to nie jest czas na robienie, tfu!, uczenie się na błędach.
Dobra, dać spokój dzieciom, przejdę to tego co mnie dziś najbardziej wkurzyło.
Moja klasa.
Mówiłem starszej od początku, że nie chce tu iść, mówiła, po integralu się zastanowisz, potem mówiła, że pochodź jeszcze z 2 tygodnie, a na pewno się zgracie, następnie, jak będzie ciepło to na pewno gdzieś wyjdą. To ja się pytam ile to jest 'ciepło'?
Dziś 20 stopni. <-- to jest ciepło!, serio :)
Akcja przebiegała tak:
Piątek, godzina 13 34 stoimy na Imielinie przed kinem (byliśmy)
Stolec ma szisze w bp, chcemy iść klasą na Kabaty (z tego powodu, że sporo osób mieszka z tej strony, a przecież nie wymagałbym od nich żeby jechali z nami do centruma, bo przecież wtedy trzeba będzie jeszcze wrócić tu, do tych kabat!) i po prostu posiedzieć na trawie wylooozować się. Ale nie, bo:
-jeden ma lekcje perkusji; tu bez komentarza
-drugi, dentysta; okej, umówiona wizyta, a ten wypad dość nieoczekiwanie
-trzeci, sory meni Idę na snoookera
-jedna mówi mi dokładnie coś takiego:
~Ja nie mogę. Poza tym jestem umówiona - (o 13? gdy wszyscy w szkole, 1szy blef!)
~A z kim może znam?
~Nie znasz
~Skąd wiesz?
~No z koleżanką - (2gi blef)
~Którą?
i koniec rozmowy
-druga, twierdzi że picie w parku/lesie/na polanie to żulerstwo i nie mamy mózgu (tak, ja jestem aspołeczny) i żebyśmy spierdalali
Inni nie potrafili podać konkretnego powodu
-trzecia, po rozmowie ze mną, że powinniśmy gdzieś wyjść, zgrać się <- to ja mówiłem powiedziała, że spoko teraz będzie ciepło i się na pewno uda; poszła sobie bez konkretnego powodu
Kurwa...
Są tak zajebiście dorośli, mają te swoje 16 lat, są w liceum, że nie potrafią iść na wystawę dla dzieci, bo przecież jak to? My dorośli na wystawę dla dzieci? Pierdole, czy tak dawno oni wracali do domu, siadali na dywanie, brali samochód/lalkę/kredkę i bawili się nią, że zapomnieli jak to się robi, i jak wtedy jest? Co to za uczucie, bawić się? Okej, rozumiem, są dorośli, to na wystawę dla dzieci nie idą. Dziś jednak nie szliśmy tam. Bali się czegoś? Gdyby rzeczywiście byli tacy zajebiści jak to sobie myślą, to wiedzieliby, że nikt ich do niczego nie będzie zmuszał, że to ich wybór i takie tam. Już kiedyś pisałem o tym, na Kronice 3d (w notce 'Vigilia, ostatnia...', na dole) że to jest śmieszne, gdy ludzie udają starszych niż są, powiem tak, ci teraz lepiej udają niż jakieś Jakowlewy, bo on potrafił, mimo, że miał zajebiście przerośnięte ego i w ogóle, na chwile, być dzieckiem. Tak im się śpieszy do dorosłości, tak? Porozmawiamy za 20 lat, gdy będą narzekać, że jej na nic nie mają czasu, tyle roboty, i że szkoda że kiedyś nie wykorzystali tego loooz'u jaki mieli, ja im odpowiem, że ja nie narzekam, gdy byłem młodszy wiedziałem co to loooz, teraz spokojnie mogę kroczyć w dorosłości, bo nie straciłem dzieciństwa na nią, pod czas gdy oni będą narzekać. Już teraz, często słychać od nich, że na nic nie mają czasu, Kruszyna (Klaudia Ż) chciałaby nawet wydłużyć dobę, bo brakuje.. Jeśli teraz tak jest, co powiedzą właśnie za te 20 lat. W ogóle to jest chore, chcą być jacyś zajebiście zorganizowani, mają te swoje kalendarze, gdzie wszystko wypisane. Ja w swoim życiu miałem jeden kalendarz przez tydzień, i stwierdziłem, że jest to nie potrzebne. Dla mnie zegarek istnieje, ale na cudzym ręku, kiedyś miałem, ale nigdy go nie nosiłem, jestem wolny od czasu. Słyszałem dzisiaj, że 'Ludzie mają czas, a Babilon zegarki'. Zawsze ze wszystkim zdążam, nie potrzebuję mieć kalendarza, by mieć zapisane tę parę dat klasówek, ale nie oni muszą, przecież to takie dorosłe.. patrz jaki jestem dorosły, zorganizowany
Zapytam się niektórych z nich, czy potrafią się wylooozować? albo czy wiedzą co to jest loooz. Niektórzy, po dzwonku o 14 35 chcieliby się teleportować do domu (Milena mi to potwierdziła), nie mają nawet czasu, żeby poczekać przed szkołą na wszystkich. Bo? przecież mają pociąg.. i huj z nim. za 40 minut jest następny, a teraz jest na dodatek ciepło, więc robić będzie co. Jak nie znasz Warszawy, poznaj, jak nie chcesz, to kurwa zrób lekcje/poczytaj coś, a nie wku.. innych, że się spieszysz i trzeba za tobą biegać. Jak dla mnie to jest chore.
Ale mam świadomość że tak żyje większość ludzi, trochę mnie to przeraża, ale jestem piepszonym samolubem, nie bardzo mnie obchodzą inni, chyba, że obcuję z nimi na co dzień, niestety z nimi obcuję.
Groszka powiedziała mi, że na początku roku byłem inny, sam to czułem, bo próbowali mnie zmienić, ale się nie dałem, nie będę żył jak oni bo oni za mnie nie umrą.
Do tego, ich zajebista ocena ludzi..
Przez wielu nazywanym debilem/idiotą/głupkiem powiedziane mi to po (teraz) 6 miesiącach, jednak wcześniej też to było. hm, komu by zadać to pytanie? KasiaHy! Ile potrzebowałaś czasu żeby mnie poznać? albo może Ada? Piterek? Na prawdę nikt?
To teraz takie pytanie, do Was:
Czy Ty, potrafisz się wy'loooz'ować?
btw: ja na prawdę teraz jestem optymistą
będąc w gimnazjumie, nie przeklinałem.
jestem w liceumie.
i mnie to cholerstwo zdemoralizowało...
W tym tygodniu zaczęła się wiosna. Wszyscy takie, 'ei men! jest wiosna! zaraz będzie można założyć trampy i krótkie spodenki', 'ja pie*dole, ale skwar, ale i tak jest zajebiście!', 'WJOOOOOSNAAAA!'.
Co z tego? Że ludzie nie narzekają, że kuewa jak zimno! Ale i tak za miesiąc, półtora, będzie kuewa jak gorąco, mogłaby być zima, o czym już pisałem. Na dodatek za miesiąc czy półtora będą mówić to samo co powiem ja teraz:
WIOSNO, WYPIERDALAJ!
LATO, WYPIERDALAJ!
JESIENI, WYPIERDALAJ!
Zimo, napierrrdalaj kochana, napierdalaj :*
Czemu tak? Czemu, przecież zaraz będę chodził w krótkich portkach, trampach itd. ?
Powód jest jeden, albo nie, więcej:
-Nienawidzę ludzi, dzieci szczególnie, a przecież jest ciepło, to gnomy wychodzą ze swoich nor, latają wszędzie, drą japę jest głośno i pełno ich. Czemu mi przeszkadzają? Otóż gdy idziesz sobie ulicą i taki gówniarz wbije sie na kolano, padnie przed tobą na ziemie, zacznie drzeć japę tuż przed tobą, zza rogu wyjdzie tatuś, ABS który uważa, że włosy dłuższe niż 2cm to przesada, chce ci zrobić to samo co ty jego synowi, plus przywalić bo nie reprezentujesz jego subkultury, ew. nie jesteś z 'dzielni', albo co gorsza, matka, która zaczyna pluć się do czemu pobiłeś jej dzieciaka, a jak powiesz, że się nabił sam na kolano, to robi plujnie, że jesteś duży i czas najwyższy uważać, co z tego, że dzieciak leży na ziemi, drze ryja, bo 'go boli' mimo, że nic mu nie jest, plujnia musi być!, potem mamusia interesuje się dzieckiem i plujnia, że się pobrudził, a dzieciak znowu w płacz.
-Wkurza mnie gościówa która idąc z wózkiem ulicą, ciepło jest to wyjdę sobie z dzieciakiem na spacer, przypiepszyła mi nim w nogi, bo szedłem zgodnie z przepisami. Od razu do mnie z japą, że co ja robię? Że ona jest z wózkiem i jej się ustępuje i w ogóle drze się i zajmuje czas. Po czym, po spokojnym pytaniu 'czy pani chce zabić swoje dziecko?' i wytłumaczeniu o co chodzi oraz paru zasad ruchu drogowego przeprasza, przechodzi na dobrą stronę i idzie dalej. Na cholerę mi jej przepraszam, skoro czasu jaki mi zabrała nikt mi nie odda, kuewa.
Jesteśmy przy dzieciarni, to czas wspomnieć o czymś co dawno 'obiecałem'. Mianowicie, chodzi o notkę 'Elektryczna pobudka' gdzie pisałem coś takiego:
"Teraz Majka będzie miała siostrę, ma termin na listopad.."
No więc, rzeczywiście jest. Zwie się ona Oliwia. Ma już jakieś 6 miechów (szybko liczone na palcach). Dzieciak główny temat rozmów u dziadków, że Marna to to, Marna to tamto i, że się przekręcać potrafi z pleców na brzuch! No zajebiście, mój kot też, nikt mu nigdy brawa nie bił z tego powodu. Na przemian oczywiście jest temat Majki, że ona to taka duża, że śpiewać potrafi, że cośtam, a że rzeczywiście strasznie mnie to obchodzi, ale słuchać trzeba, bo dziadka nie wyłączysz. Ostatnio pani eM dostała rower na 3cie! urodziny, od razu problem, że trzeba kupić jej kask. Z tego co pamiętam/słyszałem z opowieści, ja poradziłem sobie bez i nic mi kurde nie jest. Albo plujnia matki Majki, że jak Oliwka się urodzi to co ona z Majką zrobi i będzie trzeba posłać ją do przedszkola... Moja starsza skomentowała to jednym, krótkim zdaniem 'trzeba było o tym myśleć wcześniej'
To jest kurde, interesujące, ja jako dziecko wczesnego kapitalizmu poradziłem sobie bez kasku jeśli chodzi o rower (bo nie było), NIGDY nie miałem ciastoliny, ZAWSZE bawiłem się plasteliną i żyje, bo jej nie jadłem, potrafiłem zostać w pokoju/pobawić się sam. Ale nie one, i generalnie nie dzieci rozwiniętego juz kapitalizmu w Polsce. One muszą mieć kask, bo jak się rozwali no to masakra, rzeczywiście dużo sobie zrobi jak spadnie z tych 70cm, MUSZĄ się bawić ciastoliną, bo jakby dostały w łapę plastelinę, tak jak np. ja, to NA BANK by to zeżarły, potem by się zbełtały, oczywiście płacz i problem, starzy też ich zostawić nie mogą na moment w pokoju, bo przecież coś sobie zrobi, z drugiej strony, jak dzieciak nigdy nie został sam, to nie pozwoli by matka/ojciec wyszedł z tego pokoju. Obecnie ludzie hodują sobie takie niedołężne istotki, które kompletnie sobie nie poradzą w życiu. Co z tego, że po wyjściu z przedszkola będzie płynnie mówił 3 językami, będzie umiał pisać, liczyć i dobry start w pracy? Co z tego, skoro wszyscy ich wydupcą w tej pracy, bo nie będą wiedziały jak żyć, niczego się nie nauczą, dzieciństwo i dorastanie to czas w którym możemy robić błędy, jeśli naciśniemy tu, w taki sposób w tej zabawce.. o kuewa, popsuła się!
Ktoś powie, że jestem idiotą, bo 'dzieciństwo' przecież z tamtąd się nic nie pamięta. Jednak gdy starsza ci powiedziała, gdy miałeś 3 miesiące że pająki (i pokzała ci pająka) są be! to pamiętasz do dziś. W przyszłości taki dzieciak będzie siedział na kompie Strat->Programy->Akcesoria->Wiersz polecenia
mówisz że co? co mam wpisać? format spacja Ce? i enter?...
Nie, praca to nie jest czas na robienie, tfu!, uczenie się na błędach.
Dobra, dać spokój dzieciom, przejdę to tego co mnie dziś najbardziej wkurzyło.
Moja klasa.
Mówiłem starszej od początku, że nie chce tu iść, mówiła, po integralu się zastanowisz, potem mówiła, że pochodź jeszcze z 2 tygodnie, a na pewno się zgracie, następnie, jak będzie ciepło to na pewno gdzieś wyjdą. To ja się pytam ile to jest 'ciepło'?
Dziś 20 stopni. <-- to jest ciepło!, serio :)
Akcja przebiegała tak:
Piątek, godzina 13 34 stoimy na Imielinie przed kinem (byliśmy)
Stolec ma szisze w bp, chcemy iść klasą na Kabaty (z tego powodu, że sporo osób mieszka z tej strony, a przecież nie wymagałbym od nich żeby jechali z nami do centruma, bo przecież wtedy trzeba będzie jeszcze wrócić tu, do tych kabat!) i po prostu posiedzieć na trawie wylooozować się. Ale nie, bo:
-jeden ma lekcje perkusji; tu bez komentarza
-drugi, dentysta; okej, umówiona wizyta, a ten wypad dość nieoczekiwanie
-trzeci, sory meni Idę na snoookera
-jedna mówi mi dokładnie coś takiego:
~Ja nie mogę. Poza tym jestem umówiona - (o 13? gdy wszyscy w szkole, 1szy blef!)
~A z kim może znam?
~Nie znasz
~Skąd wiesz?
~No z koleżanką - (2gi blef)
~Którą?
i koniec rozmowy
-druga, twierdzi że picie w parku/lesie/na polanie to żulerstwo i nie mamy mózgu (tak, ja jestem aspołeczny) i żebyśmy spierdalali
Inni nie potrafili podać konkretnego powodu
-trzecia, po rozmowie ze mną, że powinniśmy gdzieś wyjść, zgrać się <- to ja mówiłem powiedziała, że spoko teraz będzie ciepło i się na pewno uda; poszła sobie bez konkretnego powodu
Kurwa...
Są tak zajebiście dorośli, mają te swoje 16 lat, są w liceum, że nie potrafią iść na wystawę dla dzieci, bo przecież jak to? My dorośli na wystawę dla dzieci? Pierdole, czy tak dawno oni wracali do domu, siadali na dywanie, brali samochód/lalkę/kredkę i bawili się nią, że zapomnieli jak to się robi, i jak wtedy jest? Co to za uczucie, bawić się? Okej, rozumiem, są dorośli, to na wystawę dla dzieci nie idą. Dziś jednak nie szliśmy tam. Bali się czegoś? Gdyby rzeczywiście byli tacy zajebiści jak to sobie myślą, to wiedzieliby, że nikt ich do niczego nie będzie zmuszał, że to ich wybór i takie tam. Już kiedyś pisałem o tym, na Kronice 3d (w notce 'Vigilia, ostatnia...', na dole) że to jest śmieszne, gdy ludzie udają starszych niż są, powiem tak, ci teraz lepiej udają niż jakieś Jakowlewy, bo on potrafił, mimo, że miał zajebiście przerośnięte ego i w ogóle, na chwile, być dzieckiem. Tak im się śpieszy do dorosłości, tak? Porozmawiamy za 20 lat, gdy będą narzekać, że jej na nic nie mają czasu, tyle roboty, i że szkoda że kiedyś nie wykorzystali tego loooz'u jaki mieli, ja im odpowiem, że ja nie narzekam, gdy byłem młodszy wiedziałem co to loooz, teraz spokojnie mogę kroczyć w dorosłości, bo nie straciłem dzieciństwa na nią, pod czas gdy oni będą narzekać. Już teraz, często słychać od nich, że na nic nie mają czasu, Kruszyna (Klaudia Ż) chciałaby nawet wydłużyć dobę, bo brakuje.. Jeśli teraz tak jest, co powiedzą właśnie za te 20 lat. W ogóle to jest chore, chcą być jacyś zajebiście zorganizowani, mają te swoje kalendarze, gdzie wszystko wypisane. Ja w swoim życiu miałem jeden kalendarz przez tydzień, i stwierdziłem, że jest to nie potrzebne. Dla mnie zegarek istnieje, ale na cudzym ręku, kiedyś miałem, ale nigdy go nie nosiłem, jestem wolny od czasu. Słyszałem dzisiaj, że 'Ludzie mają czas, a Babilon zegarki'. Zawsze ze wszystkim zdążam, nie potrzebuję mieć kalendarza, by mieć zapisane tę parę dat klasówek, ale nie oni muszą, przecież to takie dorosłe.. patrz jaki jestem dorosły, zorganizowany
Zapytam się niektórych z nich, czy potrafią się wylooozować? albo czy wiedzą co to jest loooz. Niektórzy, po dzwonku o 14 35 chcieliby się teleportować do domu (Milena mi to potwierdziła), nie mają nawet czasu, żeby poczekać przed szkołą na wszystkich. Bo? przecież mają pociąg.. i huj z nim. za 40 minut jest następny, a teraz jest na dodatek ciepło, więc robić będzie co. Jak nie znasz Warszawy, poznaj, jak nie chcesz, to kurwa zrób lekcje/poczytaj coś, a nie wku.. innych, że się spieszysz i trzeba za tobą biegać. Jak dla mnie to jest chore.
Ale mam świadomość że tak żyje większość ludzi, trochę mnie to przeraża, ale jestem piepszonym samolubem, nie bardzo mnie obchodzą inni, chyba, że obcuję z nimi na co dzień, niestety z nimi obcuję.
Groszka powiedziała mi, że na początku roku byłem inny, sam to czułem, bo próbowali mnie zmienić, ale się nie dałem, nie będę żył jak oni bo oni za mnie nie umrą.
Do tego, ich zajebista ocena ludzi..
Przez wielu nazywanym debilem/idiotą/głupkiem powiedziane mi to po (teraz) 6 miesiącach, jednak wcześniej też to było. hm, komu by zadać to pytanie? KasiaHy! Ile potrzebowałaś czasu żeby mnie poznać? albo może Ada? Piterek? Na prawdę nikt?
To teraz takie pytanie, do Was:
Czy Ty, potrafisz się wy'loooz'ować?
btw: ja na prawdę teraz jestem optymistą
poniedziałek, 16 lutego 2009
'Wydaje ci się, że jesteś wolny?'
Wolność słowa, to brzmi pięknie, powiedzieć wszystko co się chce byle w miarę..
Wolność myśli, jest chyba rzeczą której nikt nie podważy. Jednak gdy jest się uczniem liceum, gimnazjum (może mniej ale jednak) jest się ograniczonym.
Przykład?
Otóż:
Taki ja, miałem zrobić jako pracę domową, zinterpretowanie wiersza jakiegośtam, w każdym razie opisywał tarczę Achillesa. Gdy ja widziałem tam ludzi, w obozie koncentracyjnym, na placu apelowym, dookoła nich drut kolczasty, a pod nim przechadza się oficer z bronią. To pani od polskiego widziała tam żydów zapiepszających po pustyni huu wie po co, tj., żeby przed wojną uciec.
Okej, przebolałem to, tylko to przecież praca domowa. Jednak gdy na sprawdzianie z biblii (wiedzieliście, że napisanie bibilia, bóg małą literą to ortograficzny?) pojawia się zadanie, gdzie z przypowieści o siewcy, mamy opisać motywy jakie się tam pojawiają, czyli zinterpretować, to kurwicy można dostać, czyż nie? Z tego co pani podała nam na lekcji przypowieści mają charakter, trudne słowo, uniwersalny! Co oznacza, że za każdym razem czytając to, mogę znaleźć tam co innego. Na świecie żyje 6 miliardów ludzi. Jestem pewien, że można by spisać co najmniej 5 miliardów różnych interpretacji tejże przypowieści, czemu? Bo ludzie mają inną kulturę, bo każdy inaczej myśli.
O co mi chodzi? Dla mnie, dla kogoś, dla kogo wolność jest najważniejszą wartością, to był jak kubeł zimnej wody.
Dziś w czasie rozmowy ze starszą, uświadomiłem sobie, a raczej uświadomiono mnie, że jestem w liceum po to, żeby myśleć jak mój nauczyciel. Chcę zdać? To muszę pisać prace pod niego, tak żeby jego system wartości był podbudowany i sranie w banie. Co się dzieje, chcąc zdać zaczynam pisać w sposób w jaki wymaga ode mnie tjutor, tak więc po woli przyjmuję jego sposób myślenia jako mój. To jest chore, wychodzi na to, że szkoły polskie produkują codziennie tysiące ludzi myślących jak nauczyciele. W czasie rozmowy posunąłem się do tego, że my, uczniowie żyjemy życiem tegoż nauczyciela, jak i musimy żyć życiem kuratora, który to określa klucz do zadań maturalnych, w sposób który również musimy nauczyć się myśleć, chcąc zdać maturę, z tymże, że nauczyciela w sposób jakiś poznajemy, a kuratora? Trudno, nie mając z nim kontaktu.
brrr. dziwne to ostatnie zdanie.
Nie jestem pewien czy zrozumiecie pełnię tego co miałem na myśli, ale szczerze? Teraz to mnie to pierdoli :D
Dwa, o tym rozmawiałem już paroma osobami, nawet zastanawiałem się czy nie napisać wczoraj, ale dobrzz że tego nie zrobiłem, jest o czym pisać dziś :)
Czym w ogóle jest nadinterpretacja?
Skoro sztuka jest dla ludzi od ludzi, a wg. Tankiana sztuka przepływa przez ludzi, pochodzi od kosmosu, no nie ważne, skoro jest dla ludzi to ludzie mogą myśleć o niej co chcą i jak chcą. Ułatwia nam właśnie to, że myślimy w różny sposób, umysł ludzki jest jak linie papilarne, tak jak one, kształtowały się przez to co robiliśmy w łonie matki, jak się ruszaliśmy, tak samo umysł kształtuje się przez to jak myślimy, kiedy, o czym. Tak więc interpretacji jest tyle ile nas.
Chociażby ostatnia notka, sporo osób które wiem, że to czytały, spełniły moją prośbę, jak widać, mało poprzez kometarz, sporo napisało mi to na maila. Odczucia były różne, od tego KasiHy aż do tego że ktoś mi napisał 'noo stary, zapierdalasz po zamku, to pewnie jakiś RPG'
Notkę tę zacząłem pisać w czasie rozmowy z Rudą, która zaczęła ten temat, a mam nadzieję na dobrą plujnie w komentarzach, jak już jej napisałem, mamy słowo DUPA.
ktoś napisze - nooo, men, ciemne, zimne, śmierdzące miejsce, za nic nie chciałbym tam się znaleźć, bo? bo to hojowe.
ja zaś mógłbym powiedzieć - dupa? ciepłe kolory, więc ciepło, popsułem sobie nos w dzieciństwie, więc zapachu nie czuję, ale niee, nie generalnie podoba mi się tu, to przecież tak blisko serca.
Poza tym, dowiedziałem się, że ktoś kiedyś napisał książkę o tym jak powinno się interpretować teksty. Nie powiem jakie to idiotyczne, bo znów musiałbym mówić ile to ludzi żyje i jak oni myślą, co już powiedziałem dwa razy. Ale.. jest to głupie. Równie dobrze ja mógłbym powołać się na Jana Kowalskiego mieszkającego w Pcimiu dolnym który twierdzi, że 2+2 nie jest wcale równe czterem, a marchewce i groszkowi. Jak? Otóż, jako dwa, określam grupę warzyw, groch zarówno jak i marchew są warzywami. Tak więc, ja jako wysoce szanowany doktor psychologii warzyw specjalizujący się w problemach emocjonalnych ziemniaków, określiłem, iż 2+2 (słownie: dwa plus dwa) równe jest marchwi i grochowi. I tego mają uczyć w szkole. Jest to pierdolenie o szopenie, ale napisał to ja szanowany, param-pam więc tak ma być.
Ktoś napisał książkę...
koniec, notka z tego co pamiętam hojoowa, sporo kleństwa, ale zdenerwowany sem ja.
Jedyne czego pewien być mogę, to to, że myśli są naszą jedyną prywatnością, my określamy ile z nich ma ujrzeć światło dzienne, po dzisiejszych przemyśleniach, dodam, że są jednak jak ektoplazmatyczny sześcian, kryjący kufer ze skarbem. Waląc w niego kijem, wgniatamy sześcian, jednak błona naszego mózgu, sprężysta nie jest, nie w stu procentach, więc jakaś cześć uderzenia zostaje. W pewnym sensie mam racje, nie chciałem wypisywać całego toku myślenia, bo to bez sensu, miał to być szkic, teraz czekamy na taką Rudą (bo umie malować i nie jest daltonistą) aż wypełni szkic kolorami.
Wciąż jednak uważam, że
'Człowiek jest skazany na wolność'
po raz trzeci :)
Wolność myśli, jest chyba rzeczą której nikt nie podważy. Jednak gdy jest się uczniem liceum, gimnazjum (może mniej ale jednak) jest się ograniczonym.
Przykład?
Otóż:
Taki ja, miałem zrobić jako pracę domową, zinterpretowanie wiersza jakiegośtam, w każdym razie opisywał tarczę Achillesa. Gdy ja widziałem tam ludzi, w obozie koncentracyjnym, na placu apelowym, dookoła nich drut kolczasty, a pod nim przechadza się oficer z bronią. To pani od polskiego widziała tam żydów zapiepszających po pustyni huu wie po co, tj., żeby przed wojną uciec.
Okej, przebolałem to, tylko to przecież praca domowa. Jednak gdy na sprawdzianie z biblii (wiedzieliście, że napisanie bibilia, bóg małą literą to ortograficzny?) pojawia się zadanie, gdzie z przypowieści o siewcy, mamy opisać motywy jakie się tam pojawiają, czyli zinterpretować, to kurwicy można dostać, czyż nie? Z tego co pani podała nam na lekcji przypowieści mają charakter, trudne słowo, uniwersalny! Co oznacza, że za każdym razem czytając to, mogę znaleźć tam co innego. Na świecie żyje 6 miliardów ludzi. Jestem pewien, że można by spisać co najmniej 5 miliardów różnych interpretacji tejże przypowieści, czemu? Bo ludzie mają inną kulturę, bo każdy inaczej myśli.
O co mi chodzi? Dla mnie, dla kogoś, dla kogo wolność jest najważniejszą wartością, to był jak kubeł zimnej wody.
Dziś w czasie rozmowy ze starszą, uświadomiłem sobie, a raczej uświadomiono mnie, że jestem w liceum po to, żeby myśleć jak mój nauczyciel. Chcę zdać? To muszę pisać prace pod niego, tak żeby jego system wartości był podbudowany i sranie w banie. Co się dzieje, chcąc zdać zaczynam pisać w sposób w jaki wymaga ode mnie tjutor, tak więc po woli przyjmuję jego sposób myślenia jako mój. To jest chore, wychodzi na to, że szkoły polskie produkują codziennie tysiące ludzi myślących jak nauczyciele. W czasie rozmowy posunąłem się do tego, że my, uczniowie żyjemy życiem tegoż nauczyciela, jak i musimy żyć życiem kuratora, który to określa klucz do zadań maturalnych, w sposób który również musimy nauczyć się myśleć, chcąc zdać maturę, z tymże, że nauczyciela w sposób jakiś poznajemy, a kuratora? Trudno, nie mając z nim kontaktu.
brrr. dziwne to ostatnie zdanie.
Nie jestem pewien czy zrozumiecie pełnię tego co miałem na myśli, ale szczerze? Teraz to mnie to pierdoli :D
Dwa, o tym rozmawiałem już paroma osobami, nawet zastanawiałem się czy nie napisać wczoraj, ale dobrzz że tego nie zrobiłem, jest o czym pisać dziś :)
Czym w ogóle jest nadinterpretacja?
Skoro sztuka jest dla ludzi od ludzi, a wg. Tankiana sztuka przepływa przez ludzi, pochodzi od kosmosu, no nie ważne, skoro jest dla ludzi to ludzie mogą myśleć o niej co chcą i jak chcą. Ułatwia nam właśnie to, że myślimy w różny sposób, umysł ludzki jest jak linie papilarne, tak jak one, kształtowały się przez to co robiliśmy w łonie matki, jak się ruszaliśmy, tak samo umysł kształtuje się przez to jak myślimy, kiedy, o czym. Tak więc interpretacji jest tyle ile nas.
Chociażby ostatnia notka, sporo osób które wiem, że to czytały, spełniły moją prośbę, jak widać, mało poprzez kometarz, sporo napisało mi to na maila. Odczucia były różne, od tego KasiHy aż do tego że ktoś mi napisał 'noo stary, zapierdalasz po zamku, to pewnie jakiś RPG'
Notkę tę zacząłem pisać w czasie rozmowy z Rudą, która zaczęła ten temat, a mam nadzieję na dobrą plujnie w komentarzach, jak już jej napisałem, mamy słowo DUPA.
ktoś napisze - nooo, men, ciemne, zimne, śmierdzące miejsce, za nic nie chciałbym tam się znaleźć, bo? bo to hojowe.
ja zaś mógłbym powiedzieć - dupa? ciepłe kolory, więc ciepło, popsułem sobie nos w dzieciństwie, więc zapachu nie czuję, ale niee, nie generalnie podoba mi się tu, to przecież tak blisko serca.
Poza tym, dowiedziałem się, że ktoś kiedyś napisał książkę o tym jak powinno się interpretować teksty. Nie powiem jakie to idiotyczne, bo znów musiałbym mówić ile to ludzi żyje i jak oni myślą, co już powiedziałem dwa razy. Ale.. jest to głupie. Równie dobrze ja mógłbym powołać się na Jana Kowalskiego mieszkającego w Pcimiu dolnym który twierdzi, że 2+2 nie jest wcale równe czterem, a marchewce i groszkowi. Jak? Otóż, jako dwa, określam grupę warzyw, groch zarówno jak i marchew są warzywami. Tak więc, ja jako wysoce szanowany doktor psychologii warzyw specjalizujący się w problemach emocjonalnych ziemniaków, określiłem, iż 2+2 (słownie: dwa plus dwa) równe jest marchwi i grochowi. I tego mają uczyć w szkole. Jest to pierdolenie o szopenie, ale napisał to ja szanowany, param-pam więc tak ma być.
Ktoś napisał książkę...
koniec, notka z tego co pamiętam hojoowa, sporo kleństwa, ale zdenerwowany sem ja.
Jedyne czego pewien być mogę, to to, że myśli są naszą jedyną prywatnością, my określamy ile z nich ma ujrzeć światło dzienne, po dzisiejszych przemyśleniach, dodam, że są jednak jak ektoplazmatyczny sześcian, kryjący kufer ze skarbem. Waląc w niego kijem, wgniatamy sześcian, jednak błona naszego mózgu, sprężysta nie jest, nie w stu procentach, więc jakaś cześć uderzenia zostaje. W pewnym sensie mam racje, nie chciałem wypisywać całego toku myślenia, bo to bez sensu, miał to być szkic, teraz czekamy na taką Rudą (bo umie malować i nie jest daltonistą) aż wypełni szkic kolorami.
Wciąż jednak uważam, że
'Człowiek jest skazany na wolność'
po raz trzeci :)
niedziela, 1 lutego 2009
Wchodzimy?
Nudzi mi się, strasznie, na prawdę...
Wpadłem jednak na pomysł i właśnie patrzę czy mi wyjdzie.
Mój największy przyjaciel postanowił mnie opuścić. Przeżyłem z nim prawie 15 lat, znałem go na wylot, on był częścią mojego istnienia, a teraz? Czuję jak powoli odchodzi, stoję tylko na brzegu morza i widzę, poprzez mgłę, jego plecy. Zostawia on moje komórki jedna po drugiej, im dalej wgryzam się w świat tym mniej czuje się z nim związany. A zorientowałem się o tym dopiero dzisiaj. Mój odwieczny pesymizm mnie powoli zostawia.
Gorszą rzeczą, jednak jest dźwięk zardzewiałych, starych i nie używanych od dawna zawiasów wielkich drzwi. Słyszę że się otwierają i rzeka od zawsze skrywana wypływa coraz bardziej. Oczywiście, drzwi nigdy nie było do końca szczelne, powoli woda się z nich sączyła ściekając spokojnie po dębowych żłobieniach, na kamienną posadzkę. Nie znam nikogo kto miałby klucze, co się jednak stało? Otworzyły się poprzez obojętność i za cholerę nie da się ich zamknąć. Jak narazie jedynym plusem jaki widzę (kurde widzę jakieś plusy!) jest to, że zawiasy,nie były używane. Woda więc powoli je odsuwa, a nie wywaliła ich prosto na ścianę. Co by było wtedy? A co będzie jeśli się otworzą do końca? Nie chcę, żeby ktoś wszedł do środka jak do siebie i stwierdził
'no ładnie tu, te freski są niezłe' A rzeczywiście są niezłe.
Zmiana jest zauważalna od razu. Szło się do środka przez stary, mokry, zimny korytarz. Niskie sklepienie, wąskie przejście, śliska połoga, nie sprawiały wrażenia bezpiecznych, bądź podnoszących na duchu. Co jakiś czas palła się pochodnia, więc panował tam półmrok. Wszędzie szaro i ciasno, długi prosty korytarz, daje wrażenie jakby nigdy nie miał się kończyć, wydaje się, że chodzi się tam w kółko. Jednak tak nie jest, on na prawdę jest prosty, trzeba tylko w to uwierzyć. I właśnie tam są te drzwi. Stary mokry dąb, jakieś żłobienia w nim, wydają się ciężkie, a rdza na metalowych okuciach i same okucia wcale nie dają wrażenia lekkości, wręcz przeciwnie.
-Masz klucz? Świetnie! Daj mi go i na trzy.
Szczęk zamka, w mordę! Kim jesteś, że go masz, w każdym razie gratuluje.
-I raz, i dwa, no to trzy.
Ruszyły się, pisk jest nie do zniesienia, a potęguje go akustyka tunelu, aaah, straszne.
Zaraz potem szum zimnej wody. Zmoczone ubrania, przeraźliwy chłód, czuję każdą kość.
Teraz problem jak opisać Wam to co jest w środku, jednak postaram się zrobić to jak najlepiej
Krok w przód.
Wchodzę do okrągłego pomieszczenia. Jest zupełnie inaczej niż mogłoby się zdawać, że będzie. Jest ciepło i dosyć sucho, jasno. Zieleń wręcz emanuje ze ścian. Na przeciwko drzwi ktoś siedzi. Dookoła jest zielono, drzewa, owoce, pełno kwiatów, owadów i innego zwierza. Jest spokojnie, w górze błękitne niebo i słońce. Dwa ptaki tańczą w przestworzach. Zielone oko z czarną źrenicą wpatruje się w takie samo oko. Powietrze leniwie opływało jego ciało. Brązowe pióra ostro kończące skrzydła, dziś, jakby bardziej chciały pokazać kontrast do otaczającego go świata i zaznaczyć sylwetkę ptaka. Ona na moment odwróciła głowę i zerwała kontakt, po to by zobaczyć czy nic im nie grozi. On zareagował od razu, wydarł z siebie przejmujący, żałosny pisk, widać i słychać było, że zależy mu na niej. Znów patrzyli sobie w oczy i czytali w sobie jak z ksiąg. Oboje otworzyli się na siebie, wetrowali najgłębsze zakamarki duszy. Dwa ptaki tańczą na błękitnym niebie. Liczy się tylko on i ona, nic innego nie ma sensu, czas nie płynie, tak, to jest wieczność.
Pośrodku tego wszystkiego jest kamień. Biały marmurowy kamień, nie jest zimny promienie słońca ogrzewają go, lśni, może raczej odbija blask osoby, która na nim siedzi. Drobna osoba, wyrazista twarz i coś co wyróżnia ja od innych. Białe skrzydła wyrastające gdzieś z kręgosłupa.
Na twarzy widać ból z całego życia, jednak teraz ta twarz jest spokojna, jest wolna. Tak jak i cała postać. Dopiero teraz, patrząc na nią siedzącą spokojnie, zorientowałem się, że wchodząc tu poczułem się wolny, teraz zdałem sobie sprawę, że jestem wolnym człowiekiem, wolnym w pełnym tego słowa znaczeniu.
Wiem, że zmiany są nieuniknione, jednak te, przerażają mnie. Chce zamknąć te drzwi, nie chce, żeby kiedykolwiek się otworzyły, a na pewno nigdy do końca, niech sączy się ta woda i tak będzie dobrze.
Ja, klucz mam, gdy będę chciał dam szanse komuś to je sobie otworzy, jednak nic nie powinno otwierać się samo przez się. Taki jogurt na przykład? W momencie gdy wychodzi sam z kubeczka, możemy podejrzewać że coś z nim jest nie tak jak być powinno.
Na koniec jeszcze szybki powrót do środka i to pierwszej notki.
Cytat który uwielbiam: 'Człowiek jest skazany na wolność'
Mała prośba. Napisz Ty mi, Ty czytelniku, co wyczytałeś z tego wszystkiego, rzeczy takie, czym są drzwi, korytarz, co przedstawia środek i co to jest. Takie pierdoły..
Wpadłem jednak na pomysł i właśnie patrzę czy mi wyjdzie.
Mój największy przyjaciel postanowił mnie opuścić. Przeżyłem z nim prawie 15 lat, znałem go na wylot, on był częścią mojego istnienia, a teraz? Czuję jak powoli odchodzi, stoję tylko na brzegu morza i widzę, poprzez mgłę, jego plecy. Zostawia on moje komórki jedna po drugiej, im dalej wgryzam się w świat tym mniej czuje się z nim związany. A zorientowałem się o tym dopiero dzisiaj. Mój odwieczny pesymizm mnie powoli zostawia.
Gorszą rzeczą, jednak jest dźwięk zardzewiałych, starych i nie używanych od dawna zawiasów wielkich drzwi. Słyszę że się otwierają i rzeka od zawsze skrywana wypływa coraz bardziej. Oczywiście, drzwi nigdy nie było do końca szczelne, powoli woda się z nich sączyła ściekając spokojnie po dębowych żłobieniach, na kamienną posadzkę. Nie znam nikogo kto miałby klucze, co się jednak stało? Otworzyły się poprzez obojętność i za cholerę nie da się ich zamknąć. Jak narazie jedynym plusem jaki widzę (kurde widzę jakieś plusy!) jest to, że zawiasy,nie były używane. Woda więc powoli je odsuwa, a nie wywaliła ich prosto na ścianę. Co by było wtedy? A co będzie jeśli się otworzą do końca? Nie chcę, żeby ktoś wszedł do środka jak do siebie i stwierdził
'no ładnie tu, te freski są niezłe' A rzeczywiście są niezłe.
Zmiana jest zauważalna od razu. Szło się do środka przez stary, mokry, zimny korytarz. Niskie sklepienie, wąskie przejście, śliska połoga, nie sprawiały wrażenia bezpiecznych, bądź podnoszących na duchu. Co jakiś czas palła się pochodnia, więc panował tam półmrok. Wszędzie szaro i ciasno, długi prosty korytarz, daje wrażenie jakby nigdy nie miał się kończyć, wydaje się, że chodzi się tam w kółko. Jednak tak nie jest, on na prawdę jest prosty, trzeba tylko w to uwierzyć. I właśnie tam są te drzwi. Stary mokry dąb, jakieś żłobienia w nim, wydają się ciężkie, a rdza na metalowych okuciach i same okucia wcale nie dają wrażenia lekkości, wręcz przeciwnie.
-Masz klucz? Świetnie! Daj mi go i na trzy.
Szczęk zamka, w mordę! Kim jesteś, że go masz, w każdym razie gratuluje.
-I raz, i dwa, no to trzy.
Ruszyły się, pisk jest nie do zniesienia, a potęguje go akustyka tunelu, aaah, straszne.
Zaraz potem szum zimnej wody. Zmoczone ubrania, przeraźliwy chłód, czuję każdą kość.
Teraz problem jak opisać Wam to co jest w środku, jednak postaram się zrobić to jak najlepiej
Krok w przód.
Wchodzę do okrągłego pomieszczenia. Jest zupełnie inaczej niż mogłoby się zdawać, że będzie. Jest ciepło i dosyć sucho, jasno. Zieleń wręcz emanuje ze ścian. Na przeciwko drzwi ktoś siedzi. Dookoła jest zielono, drzewa, owoce, pełno kwiatów, owadów i innego zwierza. Jest spokojnie, w górze błękitne niebo i słońce. Dwa ptaki tańczą w przestworzach. Zielone oko z czarną źrenicą wpatruje się w takie samo oko. Powietrze leniwie opływało jego ciało. Brązowe pióra ostro kończące skrzydła, dziś, jakby bardziej chciały pokazać kontrast do otaczającego go świata i zaznaczyć sylwetkę ptaka. Ona na moment odwróciła głowę i zerwała kontakt, po to by zobaczyć czy nic im nie grozi. On zareagował od razu, wydarł z siebie przejmujący, żałosny pisk, widać i słychać było, że zależy mu na niej. Znów patrzyli sobie w oczy i czytali w sobie jak z ksiąg. Oboje otworzyli się na siebie, wetrowali najgłębsze zakamarki duszy. Dwa ptaki tańczą na błękitnym niebie. Liczy się tylko on i ona, nic innego nie ma sensu, czas nie płynie, tak, to jest wieczność.
Pośrodku tego wszystkiego jest kamień. Biały marmurowy kamień, nie jest zimny promienie słońca ogrzewają go, lśni, może raczej odbija blask osoby, która na nim siedzi. Drobna osoba, wyrazista twarz i coś co wyróżnia ja od innych. Białe skrzydła wyrastające gdzieś z kręgosłupa.
Na twarzy widać ból z całego życia, jednak teraz ta twarz jest spokojna, jest wolna. Tak jak i cała postać. Dopiero teraz, patrząc na nią siedzącą spokojnie, zorientowałem się, że wchodząc tu poczułem się wolny, teraz zdałem sobie sprawę, że jestem wolnym człowiekiem, wolnym w pełnym tego słowa znaczeniu.
Wiem, że zmiany są nieuniknione, jednak te, przerażają mnie. Chce zamknąć te drzwi, nie chce, żeby kiedykolwiek się otworzyły, a na pewno nigdy do końca, niech sączy się ta woda i tak będzie dobrze.
Ja, klucz mam, gdy będę chciał dam szanse komuś to je sobie otworzy, jednak nic nie powinno otwierać się samo przez się. Taki jogurt na przykład? W momencie gdy wychodzi sam z kubeczka, możemy podejrzewać że coś z nim jest nie tak jak być powinno.
Na koniec jeszcze szybki powrót do środka i to pierwszej notki.
Cytat który uwielbiam: 'Człowiek jest skazany na wolność'
Mała prośba. Napisz Ty mi, Ty czytelniku, co wyczytałeś z tego wszystkiego, rzeczy takie, czym są drzwi, korytarz, co przedstawia środek i co to jest. Takie pierdoły..
niedziela, 25 stycznia 2009
I co ja mam tu napisać ?
Zawód: Tworzyciel psychoz
nie jest dla mnie. W czwartek wieczorem, miałem okazję sobie zrobić psychozę, zbiórka 13 na patelni, ze znajomymi.
To był, jak narazie, pierwszy raz, który pamiętam, gdy zmęczyła mnie rozmowa.
Zaczęło się tak, że Koval stwierdził, żebym na jutro kogoś zorganizował ze znajomych.
Chodziło najbardziej o Kochana. No to:
napisałem do Michaiła, który miał powiedzieć innym, co są w Wawie, bo ja nie mam do nikogo praktycznie numerów.
później, napisałem do starej klasy (jeszcze z podstawówki, nagleśmy sobie przypomnieli o sobie)
i próbowałem zorganizować Groszka :)
następny dzień:
10 00 Koval pisze, że przed tym wbijamy do Kokoszki, bo nie chce mu sie siedzieć w domu.
10 30 Wbijamy do Kokoszki
12 40 Kokosz pokazuje swoją klase
13 00 Koval z Kokoszką stoją na łóżku i pukają w ściany.
13 05 Kokoszka przynosi wiertarke
13 06 Koval wkręca do niej wiertło
13 08 Próbują wywiercić dziure
13 15 Koval pokazuje zwoich znajomych na gronie (widziałem Kaloszki)
13 40 Wcyhodzimy od Kokoszki
13 45 Kokoszka pokazuje nam gobeliny na allegro
13 50 Wychodzimy od Kokoszki
(troche mi sie czas popsuł)
generalnie, po wczorajszym, byłem tak zmęczony moimi znajomymi, że o 13 lałem na wsystkich, zwłaszcza że Groszka napisała, że jej nie będzie
14 10 (czy coś koło tego) jesteśmy w Centrumie, jest Kuba, jak się okazuje nikogo innego nie ma. Dzwoni do Michaiła, co się okazuje, ten kisi sie w domu. Był, ale sie zmył, w ogóle jak byliśmy u Kokoszka wysłał mi SMS'a mimo że dobrze wiedział, że nie mam pinionszkuff
bleah, poraz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że ludzie są do dupy :)
trudno...
Generalnie, tego dnia gdy robiłem psychozę dość nieoczekiwanie napisała do mnie ten ten, z podstawówki. Mogę podejrzewać, że będzie to czytać. W ogóle, zastanawiałem się właśnie wtedy czy to napisać, nie zrobiłem tego, więc jeśli będzie, no too sobie przeczyta, jeśli nie no to Wy nie wiecie o kogo chodzi, a ja zawsze to moge skasować :]
Dzięki Ci, że mi przypomniałaś dziecko we mnie.
no..
Szybko mi dzisiaj idzie :)
Kokoszka założył sobie bloga. ->blog Kokoszki-<
- - -
Dzisiaj pływałem sobie po sieci i dość nieoczekiwanie trafiłem na foruma o Woodstoku.
Pamiętam dzień, gdy tato, zabrał mnie na kwestowanie dla WOŚPu, to było jeszcze w podstawówce. Pracuje on dla ING, a firma ta kiedyś wspierała Owsiaka, było akurat po 20 i już nie wychodziliśmy na miasto, tylko tato stał w budce (kiedyś zamiast namiotów stawiali takie drewniane fajne) i sprzedawali szaliki i czapki IeNGu. Więc stwierdził, że i tak będę się nudził, to żebym poszedł pod scenę pobawić się.
Zrobiłem tak, (oczywiście wtedy zabawa to było zupełnie co innego niż dzisiaj) nic nie widziałem, co mnie dosyć denerwowało. Grał jakiś zespół punkowy (skąd wiem? otóż, po 20 zawsze grają punkowe), nie mam pojęcia jaki, ale spodobał mi się. Po czym Owsiak powiedział nt Woodstoku, że organizuje coś takiego, że atmosfera jest podobna do tej tutaj, opowiedział o mentalności, celu ludzi którzy tam przyjeżdżają. Od tamtego dnia, czekam tylko na moment, gdy w wakacje wsiądę do pociągu i skieruję się w stronę sceny.
W życiu czeka się na punkty, na momenty, jak pisała Pidżama:
'najważniejsza jest tylko chwila,
ta chwila miła czasem to błąd'
Dziś, rozmawiałem o tym, z paroma osobami, jedna spytała mnie czy nie boję się, że się zawiodę, że Woodstok okaże się inny niż sobie wyobrażam.
Nie, bo chodzi mi właśnie o ten moment największego napięcia, to, gdy będę stał w tym pociągu, a ten zacznie powoli ruszać. Wtedy będę miał przed sobą czystą kartkę, moje życie będzie toczyło się osobnym torem, Warszawa i całe to życie przestaną mieć sens, 'żyj chwilą' nabierze dosłownego znaczenia. W tym momencie ważne będzie tylko to, czy aby na pewno wziąłem dobre kredki, by zapisać tę kartkę? a czy przypadkiem nie wziąłem jakiejś za dużo? czerwona jest?
Mam nadzieję, że za rok mi się uda tam pojechać, będę miał rocznikowo 18
Niektórzy moi znajomi będą już pełnoletni, więc będę miał z kim pojechać, bo wiem, że jest parę osób, które chcą. Nie wiem ilu z nich, czy ktokolwiek, w taki sposóbjak ja, z resztą nie obchodzi mnie to, ważna jest chęć.
Marzenia, dla wielu, wiele... i do tego są różne.
'Nie wiesz, ile razy patrze w niebo, a ile razy patrzę tam z obawą, że to co widzę staje się prawdą' (23 sty '09 - 01:39)
takie też są
'i napisać bym chciał, lecz boje się'
nie jest dla mnie. W czwartek wieczorem, miałem okazję sobie zrobić psychozę, zbiórka 13 na patelni, ze znajomymi.
To był, jak narazie, pierwszy raz, który pamiętam, gdy zmęczyła mnie rozmowa.
Zaczęło się tak, że Koval stwierdził, żebym na jutro kogoś zorganizował ze znajomych.
Chodziło najbardziej o Kochana. No to:
napisałem do Michaiła, który miał powiedzieć innym, co są w Wawie, bo ja nie mam do nikogo praktycznie numerów.
później, napisałem do starej klasy (jeszcze z podstawówki, nagleśmy sobie przypomnieli o sobie)
i próbowałem zorganizować Groszka :)
następny dzień:
10 00 Koval pisze, że przed tym wbijamy do Kokoszki, bo nie chce mu sie siedzieć w domu.
10 30 Wbijamy do Kokoszki
12 40 Kokosz pokazuje swoją klase
13 00 Koval z Kokoszką stoją na łóżku i pukają w ściany.
13 05 Kokoszka przynosi wiertarke
13 06 Koval wkręca do niej wiertło
13 08 Próbują wywiercić dziure
13 15 Koval pokazuje zwoich znajomych na gronie (widziałem Kaloszki)
13 40 Wcyhodzimy od Kokoszki
13 45 Kokoszka pokazuje nam gobeliny na allegro
13 50 Wychodzimy od Kokoszki
(troche mi sie czas popsuł)
generalnie, po wczorajszym, byłem tak zmęczony moimi znajomymi, że o 13 lałem na wsystkich, zwłaszcza że Groszka napisała, że jej nie będzie
14 10 (czy coś koło tego) jesteśmy w Centrumie, jest Kuba, jak się okazuje nikogo innego nie ma. Dzwoni do Michaiła, co się okazuje, ten kisi sie w domu. Był, ale sie zmył, w ogóle jak byliśmy u Kokoszka wysłał mi SMS'a mimo że dobrze wiedział, że nie mam pinionszkuff
bleah, poraz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że ludzie są do dupy :)
trudno...
Generalnie, tego dnia gdy robiłem psychozę dość nieoczekiwanie napisała do mnie ten ten, z podstawówki. Mogę podejrzewać, że będzie to czytać. W ogóle, zastanawiałem się właśnie wtedy czy to napisać, nie zrobiłem tego, więc jeśli będzie, no too sobie przeczyta, jeśli nie no to Wy nie wiecie o kogo chodzi, a ja zawsze to moge skasować :]
Dzięki Ci, że mi przypomniałaś dziecko we mnie.
no..
Szybko mi dzisiaj idzie :)
Kokoszka założył sobie bloga. ->blog Kokoszki-<
- - -
Dzisiaj pływałem sobie po sieci i dość nieoczekiwanie trafiłem na foruma o Woodstoku.
Pamiętam dzień, gdy tato, zabrał mnie na kwestowanie dla WOŚPu, to było jeszcze w podstawówce. Pracuje on dla ING, a firma ta kiedyś wspierała Owsiaka, było akurat po 20 i już nie wychodziliśmy na miasto, tylko tato stał w budce (kiedyś zamiast namiotów stawiali takie drewniane fajne) i sprzedawali szaliki i czapki IeNGu. Więc stwierdził, że i tak będę się nudził, to żebym poszedł pod scenę pobawić się.
Zrobiłem tak, (oczywiście wtedy zabawa to było zupełnie co innego niż dzisiaj) nic nie widziałem, co mnie dosyć denerwowało. Grał jakiś zespół punkowy (skąd wiem? otóż, po 20 zawsze grają punkowe), nie mam pojęcia jaki, ale spodobał mi się. Po czym Owsiak powiedział nt Woodstoku, że organizuje coś takiego, że atmosfera jest podobna do tej tutaj, opowiedział o mentalności, celu ludzi którzy tam przyjeżdżają. Od tamtego dnia, czekam tylko na moment, gdy w wakacje wsiądę do pociągu i skieruję się w stronę sceny.
W życiu czeka się na punkty, na momenty, jak pisała Pidżama:
'najważniejsza jest tylko chwila,
ta chwila miła czasem to błąd'
Dziś, rozmawiałem o tym, z paroma osobami, jedna spytała mnie czy nie boję się, że się zawiodę, że Woodstok okaże się inny niż sobie wyobrażam.
Nie, bo chodzi mi właśnie o ten moment największego napięcia, to, gdy będę stał w tym pociągu, a ten zacznie powoli ruszać. Wtedy będę miał przed sobą czystą kartkę, moje życie będzie toczyło się osobnym torem, Warszawa i całe to życie przestaną mieć sens, 'żyj chwilą' nabierze dosłownego znaczenia. W tym momencie ważne będzie tylko to, czy aby na pewno wziąłem dobre kredki, by zapisać tę kartkę? a czy przypadkiem nie wziąłem jakiejś za dużo? czerwona jest?
Mam nadzieję, że za rok mi się uda tam pojechać, będę miał rocznikowo 18
Niektórzy moi znajomi będą już pełnoletni, więc będę miał z kim pojechać, bo wiem, że jest parę osób, które chcą. Nie wiem ilu z nich, czy ktokolwiek, w taki sposóbjak ja, z resztą nie obchodzi mnie to, ważna jest chęć.
Marzenia, dla wielu, wiele... i do tego są różne.
'Nie wiesz, ile razy patrze w niebo, a ile razy patrzę tam z obawą, że to co widzę staje się prawdą' (23 sty '09 - 01:39)
takie też są
'i napisać bym chciał, lecz boje się'
wtorek, 6 stycznia 2009
Napierdalaj kochanie, napierdalaj :*
Teraz to przesadziliście...
Jeszcze nie zapomniałem gdy parę miesięcy temu, Kasia pluła się do mnie, 'że coo? 30 stopni? pojebało Cię.. 23 stopnie, 23 to jest niebo, 30 to już piekło'
Dobrze zatem, przeżyliśmy wrzesień, październik, listopad i do tego miesiąca było wystarczająco ciepło, dalej to porażka. Pod koniec listopada powinno być, chyba ok 0 hm? W każdym razie zaczął się grudzień, temperatura nie chciała zejść poniżej 5 stopni. nadszedł 22 pierwszy dzień ZIMY. Byłem wtedy w górach, zamiast pięknego białego puchu zobaczyłem morze błota. W wigilię, poprószyło, to tyle. A teraz? Mamy styczeń...
'Ludzi to pokopało z tą zimą. Strach padł na kraj bo w styczniu jest śnieg i mróz, no niesamowite! IMGW czyli Instytut Mgieł Gradobicia i Wylewów straszy, że ma być dwadzieścia stopni mrozu i media szaleją! Nawet na jednym portalu przeczytałem ogłoszenie, cytuję: "Pada śnieg? Zrobiłeś zdjęcia? Wyślij do nas! Daj nam cynk!" Cynk! Dwadzieścia stopni na minusie to przecież upał w porównaniu z temperaturami na przykład na północy Związku Radzieckiego, nawet taki przypadek był dzwoni znajomy do znajomego gdzieś na Czukotke, czy tamm gdzieś indziej, pyta: -Podobno i was strasznie zimno. -Niee tylko minus dwadzieścia stopni. -A tu mówią że minus pięćdziesiąt. -A, a to na zewnątrz, ta. Na Czukatce temperatura potrafi spaść nawet do siedemdziesięciu stopni na minusie i ludzie tam mieszkają i żyją. Wyobrażacie sobie co to znaczy siedzemdziesiąt stopni poniżej poziomu morza Celcjusza? Nie? No to posłuchajcie. W takiej temperaturze to termometr kaszle i ma zapalenie rtęci. Padający śnieg rezygnuje i zawraca do nieba. Mróz prosi, żeby go wpuścić do mieszkania, żeby się ogrzać. Zimne nóżki traktujesz jako gorący posiłek. Otwierasz lodówkę, żeby ogrzać mieszkanie. Marzysz o hibernacji, żeby choć trochę się ogrzać. Jeśli jesteś zwłokami w kostnicy prosisz o dodatkowe prześcieradło. W takiej temperaturze ciepłe kluchy zamieniają się w zimnego drania w wyniku czego gorące spory zamieniają się w zimną wojnę. Jednym słowem jest tak zimno, że aż się człowiekowi robi gorąco. A u nas afera, że jest minus dwadzieścia stopni. W STYCZNIU! No nie przeginajmy, no, przecież to normalna zima. (...)'
Włączasz rano telewizor:
TVN24: ZIMA ATAKUJE!
TVP INFO: MRÓZ ZABIJA POLAKÓW
Polsat INFO: POTWORNE MROZY
TV 4: W POLSCE MRÓZ
Aż chce się powiedzieć Kurrr! i przełączyć na CartónNetłork, albo na Nikona (mam ten kanał! chwali się, tam je SponczBob Kanciastoporty o 19 00). Jest tyle tematów do powiedzenia.
Strefa Gazy, Somalijscy piraci, wybory, koniec bojkotu przez PiS TVN'u, zawsze może być Irak, Al Kaida, o! ETA w Hiszpani, ostatnio coś było. Ale nie! MRÓZ! Włączasz telewizor i możesz dostawiać kolejne kreski w tabelce: Pęknięte rury, niedziałające samochody, spóźnienia ZTM'u, zamarznięci ludzie. Byłbyś ze wszystkim na bieżąco, mój drogi czytelniku. Ale wiem, że przekonywać Cię do tego nie muszę.
Ale to nie tylko telewizja, jak można było przeczytać w felietonie, też portale, ALE TEŻ NIE PORTALE. Jak już wspomniałem ludzie!
Od 5 stycznia, chodzę do szkoły, znowu. I kur.. spędzam tam jednak po 6/8 godzin, prawda?
Dobra, gdyby to była normalna szkoła, ale ta jest +30 st w klasie. Okna nie otworzysz, bo? Bo plujnia, że zimno. Drzwi nie otworzysz, bo? Bo nauczyciel robi plujnie, że głośno z korytarza.
Najdziwniejsze jest to, że plujnie robią osoby które siedzą od ściany, gdzie otwarte okno przeszkadzać im nie powinno.
Dobra, zdychasz na lekcji z gorąca, czekasz na dzwonek by trochę pooddychać.
Wychodzę.
Idę pod salę.
Siadam na parapecie.
Otwieram okno.
W tym momencie przychodzi miliard osób, które muszą powiedzieć mi coś naprawdę, naprawdę ważnego. I od razu, bez pytania, czy coś zamykają okno.
Otwieram okno.
Plujnia..
(chciałbym zauważyć że wciąż coś do mnie mówili)
Nie patrząc na nich Idę na drugi parapet.
Otwieram okno.
Tamci foch, że sobie poszedłem.
Siedzę.
Plujnia od tamtych przy tamtym oknie (zamkniętym), że moje (otwarte) wieje im po nogach.
.. .
Po czym przyszłą Roxi
-Dawno nie gadaliśmy
-Mhm
Roxi zamyka okno
-Specjalnie przyszedłem stamtąd tu, żeby pooddychać
-A to przepraszam
Masssakre.
Kurrrrrua.. -20 stopni, W NOCY! w dzień jest -10
Gdy byłem młodszy, było rzeczywiście zimno. -40 w nocy i pniżej 30 w dzień. Wtedy można było narzekać. Ale ile było śniego *_* a ile frajdy! Gdy dobrze się bawiłeś nie było ci zimno, było wspaniale i to tak wspaniale jak wspaniale może być w zime.
Dwa dni w styczniu, gdzie jest śnieg i mróz. Kraj leży, tory popękane, światła na skrzyżowaniach pozamarzane (skrzyżowanie Racławickiej/Odyńca z Wolską to była dzisiaj wolna amerykanka, wszystkie chwyty dozwolone), ludzie poprostu umierają z zimna. Sytuacja jest tak absudralna, że to po prostu jest no śmieszne. Ci którzy w grudniu pluli się, że 'no kurwa gdzie ten śnieg', dzisiaj ci sami ludzie, plują się że 'co to kurwa ma być? ja pierdole! APOKALIPSAAA'
Pamiętajmy o jednym, o Rosyjskim sposobie na przetrwanie, JESTEŚMY POLAKAMI, w Turcji wierzą, że nie mamy stałęgo prądu i mieszkają tutaj misie polarne. Tak więc zachowujmy się tak, jak polakowi przystało. Nie bez powodów na wielu wyrobach na zachodzie napisane jest:
'Dawka śmiertelna 3,5 promila*
*Nie dotyczty Rosjan i Polaków'
Więc jak tak wam źle, kupcie sobie Wódkę, nasze społeczeństwo już i tak jest tak przepite że to szok. Przecież teraz każdy gimnazjalista to 'dorosły człowiek' flaszka, papierosy, często zioło. 'Meen przecież jestem dorosły, ziąąą no chyba moge, mam przecież 13 lat, ziąą' KURWA krew zalewa gdy widzi się miliardy zdjęć dzieci z browarem w ręku, papierosem w ryju i wyraz twarzy 'o jaki to ja jestem zajebisty, a jaki dorosły, a jaki rebel', a chce się powiedzieć 'człowieku, żal mi ciebie'.. ale to nie na temat.
Pijcie więc, jeśli uważacie że to takie You!, pijcie, i nie narzekać na mróz!
Dygresja?
KURWA
I jeszcze gorąca prośba:
ZIMNO NAPIERDALAJ!
Jeszcze nie zapomniałem gdy parę miesięcy temu, Kasia pluła się do mnie, 'że coo? 30 stopni? pojebało Cię.. 23 stopnie, 23 to jest niebo, 30 to już piekło'
Dobrze zatem, przeżyliśmy wrzesień, październik, listopad i do tego miesiąca było wystarczająco ciepło, dalej to porażka. Pod koniec listopada powinno być, chyba ok 0 hm? W każdym razie zaczął się grudzień, temperatura nie chciała zejść poniżej 5 stopni. nadszedł 22 pierwszy dzień ZIMY. Byłem wtedy w górach, zamiast pięknego białego puchu zobaczyłem morze błota. W wigilię, poprószyło, to tyle. A teraz? Mamy styczeń...
'Ludzi to pokopało z tą zimą. Strach padł na kraj bo w styczniu jest śnieg i mróz, no niesamowite! IMGW czyli Instytut Mgieł Gradobicia i Wylewów straszy, że ma być dwadzieścia stopni mrozu i media szaleją! Nawet na jednym portalu przeczytałem ogłoszenie, cytuję: "Pada śnieg? Zrobiłeś zdjęcia? Wyślij do nas! Daj nam cynk!" Cynk! Dwadzieścia stopni na minusie to przecież upał w porównaniu z temperaturami na przykład na północy Związku Radzieckiego, nawet taki przypadek był dzwoni znajomy do znajomego gdzieś na Czukotke, czy tamm gdzieś indziej, pyta: -Podobno i was strasznie zimno. -Niee tylko minus dwadzieścia stopni. -A tu mówią że minus pięćdziesiąt. -A, a to na zewnątrz, ta. Na Czukatce temperatura potrafi spaść nawet do siedemdziesięciu stopni na minusie i ludzie tam mieszkają i żyją. Wyobrażacie sobie co to znaczy siedzemdziesiąt stopni poniżej poziomu morza Celcjusza? Nie? No to posłuchajcie. W takiej temperaturze to termometr kaszle i ma zapalenie rtęci. Padający śnieg rezygnuje i zawraca do nieba. Mróz prosi, żeby go wpuścić do mieszkania, żeby się ogrzać. Zimne nóżki traktujesz jako gorący posiłek. Otwierasz lodówkę, żeby ogrzać mieszkanie. Marzysz o hibernacji, żeby choć trochę się ogrzać. Jeśli jesteś zwłokami w kostnicy prosisz o dodatkowe prześcieradło. W takiej temperaturze ciepłe kluchy zamieniają się w zimnego drania w wyniku czego gorące spory zamieniają się w zimną wojnę. Jednym słowem jest tak zimno, że aż się człowiekowi robi gorąco. A u nas afera, że jest minus dwadzieścia stopni. W STYCZNIU! No nie przeginajmy, no, przecież to normalna zima. (...)'
Włączasz rano telewizor:
TVN24: ZIMA ATAKUJE!
TVP INFO: MRÓZ ZABIJA POLAKÓW
Polsat INFO: POTWORNE MROZY
TV 4: W POLSCE MRÓZ
Aż chce się powiedzieć Kurrr! i przełączyć na CartónNetłork, albo na Nikona (mam ten kanał! chwali się, tam je SponczBob Kanciastoporty o 19 00). Jest tyle tematów do powiedzenia.
Strefa Gazy, Somalijscy piraci, wybory, koniec bojkotu przez PiS TVN'u, zawsze może być Irak, Al Kaida, o! ETA w Hiszpani, ostatnio coś było. Ale nie! MRÓZ! Włączasz telewizor i możesz dostawiać kolejne kreski w tabelce: Pęknięte rury, niedziałające samochody, spóźnienia ZTM'u, zamarznięci ludzie. Byłbyś ze wszystkim na bieżąco, mój drogi czytelniku. Ale wiem, że przekonywać Cię do tego nie muszę.
Ale to nie tylko telewizja, jak można było przeczytać w felietonie, też portale, ALE TEŻ NIE PORTALE. Jak już wspomniałem ludzie!
Od 5 stycznia, chodzę do szkoły, znowu. I kur.. spędzam tam jednak po 6/8 godzin, prawda?
Dobra, gdyby to była normalna szkoła, ale ta jest +30 st w klasie. Okna nie otworzysz, bo? Bo plujnia, że zimno. Drzwi nie otworzysz, bo? Bo nauczyciel robi plujnie, że głośno z korytarza.
Najdziwniejsze jest to, że plujnie robią osoby które siedzą od ściany, gdzie otwarte okno przeszkadzać im nie powinno.
Dobra, zdychasz na lekcji z gorąca, czekasz na dzwonek by trochę pooddychać.
Wychodzę.
Idę pod salę.
Siadam na parapecie.
Otwieram okno.
W tym momencie przychodzi miliard osób, które muszą powiedzieć mi coś naprawdę, naprawdę ważnego. I od razu, bez pytania, czy coś zamykają okno.
Otwieram okno.
Plujnia..
(chciałbym zauważyć że wciąż coś do mnie mówili)
Nie patrząc na nich Idę na drugi parapet.
Otwieram okno.
Tamci foch, że sobie poszedłem.
Siedzę.
Plujnia od tamtych przy tamtym oknie (zamkniętym), że moje (otwarte) wieje im po nogach.
.. .
Po czym przyszłą Roxi
-Dawno nie gadaliśmy
-Mhm
Roxi zamyka okno
-Specjalnie przyszedłem stamtąd tu, żeby pooddychać
-A to przepraszam
Masssakre.
Kurrrrrua.. -20 stopni, W NOCY! w dzień jest -10
Gdy byłem młodszy, było rzeczywiście zimno. -40 w nocy i pniżej 30 w dzień. Wtedy można było narzekać. Ale ile było śniego *_* a ile frajdy! Gdy dobrze się bawiłeś nie było ci zimno, było wspaniale i to tak wspaniale jak wspaniale może być w zime.
Dwa dni w styczniu, gdzie jest śnieg i mróz. Kraj leży, tory popękane, światła na skrzyżowaniach pozamarzane (skrzyżowanie Racławickiej/Odyńca z Wolską to była dzisiaj wolna amerykanka, wszystkie chwyty dozwolone), ludzie poprostu umierają z zimna. Sytuacja jest tak absudralna, że to po prostu jest no śmieszne. Ci którzy w grudniu pluli się, że 'no kurwa gdzie ten śnieg', dzisiaj ci sami ludzie, plują się że 'co to kurwa ma być? ja pierdole! APOKALIPSAAA'
Pamiętajmy o jednym, o Rosyjskim sposobie na przetrwanie, JESTEŚMY POLAKAMI, w Turcji wierzą, że nie mamy stałęgo prądu i mieszkają tutaj misie polarne. Tak więc zachowujmy się tak, jak polakowi przystało. Nie bez powodów na wielu wyrobach na zachodzie napisane jest:
'Dawka śmiertelna 3,5 promila*
*Nie dotyczty Rosjan i Polaków'
Więc jak tak wam źle, kupcie sobie Wódkę, nasze społeczeństwo już i tak jest tak przepite że to szok. Przecież teraz każdy gimnazjalista to 'dorosły człowiek' flaszka, papierosy, często zioło. 'Meen przecież jestem dorosły, ziąąą no chyba moge, mam przecież 13 lat, ziąą' KURWA krew zalewa gdy widzi się miliardy zdjęć dzieci z browarem w ręku, papierosem w ryju i wyraz twarzy 'o jaki to ja jestem zajebisty, a jaki dorosły, a jaki rebel', a chce się powiedzieć 'człowieku, żal mi ciebie'.. ale to nie na temat.
Pijcie więc, jeśli uważacie że to takie You!, pijcie, i nie narzekać na mróz!
Dygresja?
KURWA
I jeszcze gorąca prośba:
ZIMNO NAPIERDALAJ!

Subskrybuj:
Posty (Atom)